Reklama

Debata bez „Solidarności” i OPZZ

Stoczniowcy odrzucili zaproszenie premiera. Zrywamy debatę – ogłosiły wczoraj „S” i OPZZ. Związkowcy chcieli, by Tusk spotkał się z nimi przed stocznią na ich warunkach. Ale szef rządu zignorował ich i wziął udział w zapowiedzianej wcześniej debacie, z mniejszymi związkami

Aktualizacja: 19.05.2009 11:47 Publikacja: 19.05.2009 04:21

W debacie z premierem Donaldem Tuskiem wzięli udział przedstawiciele mniejszych związków

W debacie z premierem Donaldem Tuskiem wzięli udział przedstawiciele mniejszych związków

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

Losy telewizyjnej debaty Donalda Tuska ze stoczniowcami ważyły się wczoraj cały dzień. Choć już w zeszłym tygodniu „Rz” pisała, że duże związki mogą z niej zrezygnować, jeszcze przed południem rzecznik rządu Paweł Graś przekonywał, iż rozmowa dojdzie do skutku. Ostatecznie „S” i OPZZ zdecydowały, że nie wezmą w niej udziału.

Powód? Premier zaprosił na nią dwa mniejsze związki Stoczni Gdańskiej: „Okrętowca” oraz Związek Inżynierów i Techników. Zdaniem „S” i OPZZ są one niereprezentatywne, a ich zaproszenie to próba rozbicia jedności stoczniowców.

– Wiedząc, że nie wygra, premier postanowił wziąć na debatę swoje przybudówki, które nie będą go atakować – stwierdził Roman Gałęzewski, szef stoczniowej „Solidarności”.

– Moi koledzy poczuli się oszukani i to ich święte prawo – powiedział „Rz” szef NSZZ „S” Janusz Śniadek. Premiera zaprosił do poważnej rozmowy o sprawach Polski, ale po wyborach.

Zdecydowana odmowa największych związków nie zniechęciła jednak premiera. – Podtrzymujemy zaproszenie. Mamy nadzieję, że „S” i OPZZ pojawią się na debacie. Krzesła będą na nich czekać – mówił Graś. – Nie chcemy nikogo wykluczać. Nie wiem, dlaczego „Solidarność” tak się boi dyskusji.

Reklama
Reklama

Na te słowa natychmiast zareagował wiceszef stoczniowej „S” Karol Guzikiewicz. – Nie tchórzymy przed debatą – mówił. Po czym związkowcy zaprosili premiera Tuska na rozmowę o godzinie 19 przed bramą stoczni. – Skoro premier zmienia zasady, to i my je zmieniamy – tłumaczyli „Rz”.

Niespodziewanie kandydat PO do europarlamentu i były przewodniczący „S” Marian Krzaklewski zaapelował do premiera, by pojechał pod stocznię.

Ale propozycję związkowców Graś skomentował: – To rozpaczliwa próba uniknięcia oskarżeń o tchórzostwo, które płyną pod adresem związków. Od kilku dni telewizje rezerwują czas na 20. Wtedy czekamy.

Związkowcy zgromadzili się przed bramą nr 2 stoczni. Pod niebieskim namiotem na premiera na próżno czekało kilkunastu stoczniowców z prałatem Henrykiem Jankowskim. Z zadowoleniem przyjęli sondaż TVN 24, z którego wynikało, że aż 63 proc. Polaków winą za zerwanie debaty obarcza rząd.

Tusk po 20 zjawił się na Politechnice Gdańskiej. Debata, choć w okrojonym kształcie, odbyła się. W jej trakcie premier zapewnił stoczniowców, że nie zostawi ich bez pomocy, gdyby Komisja Europejska nie zaakceptowała planu restrukturyzacji zakładu. Szef rządu poinformował też, że Stocznia Gdańska otrzymała „mniej więcej 600 – 700 mln zł” pomocy publicznej.

Po wysłuchaniu debaty Guzikiewicz zażądał powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie prywatyzacji Stoczni Gdańskiej. Jego zdaniem premier kłamał i podał nieprawdziwe informacje w sprawie publicznej pomocy dla stoczni.

Reklama
Reklama

Z przebiegu spotkania zadowoleni są za to politycy PO. –Premier jest człowiekiem, który chce dobrze, i to pokazał – uważa poseł Arkadiusz Rybicki. – Przykro, że związkowcy się nie zjawili. To cyniczni gracze. Woleli siedzieć przed stocznią i robić cyrk.

Zupełnie inaczej ocenia to opozycja. – Wielki show, którego nie było – komentuje Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS). – Patrząc na to, czułam się wręcz zażenowana. Na miejscu premiera po prostu odwołałabym tę dyskusję – dodaje.

– Trudno to nazwać debatą. To było spotkanie premiera z osobami, które nie wchodziły z nim w spór – mówi „Rz” lider SLD Grzegorz Napieralski. – O problemach polskich stoczni i sposobach ich rozwiązania nie dowiedzieliśmy się nic.

Zdaniem Eryka Mistewicza, specjalisty od marketingu politycznego, wczorajsze spotkanie przegrały obie strony.

– Premier był dobrze przygotowany do debaty. Problem w tym, że nie miał z kim dyskutować, więc wypadła blado – ocenia politolog Bartłomiej Biskup. – Trudno powiedzieć, aby był to PR-owy sukces rządu.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Co przyciąga do Polski ukraińskich imigrantów? Wyniki badania
Społeczeństwo
Budżet Mazowsza na 2026 rok. Administracja pochłonie więcej niż zdrowie
Społeczeństwo
Zaborów nie widać. Usług publicznych też nie. I zyskuje na tym Konfederacja
Społeczeństwo
Jak zgłosić rosyjski dron przez telefon?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama