– Zawsze dobrze być bogatym, ale jeśli ktoś jest bogaty podczas kryzysu, to otwierają się przed nim nowe możliwości inwestycyjne. Ceny akcji, obligacji czy nieruchomości są teraz znacznie niższe i dają szanse na potencjalnie duży zarobek. Bogaci zaś mogą sobie pozwolić na inwestycje obarczone większym ryzykiem, które dają szanse na ponadprzeciętne zyski – mówi „Rz" Daniel Mitchell z waszyngtońskiego CATO Institute.
Sukces po hiszpańsku
Hiszpańska giełda spadła w zeszłym roku o 13 proc., ale majątek dziesięciu najbogatszych spośród notowanych na niej firm wzrósł o 8 proc. Listę 200 największych fortun w gazecie „El Mundo" otwiera Amancio Ortega, właściciel Zary, flagowej marki firmy odzieżowej Inditex. Jego majątek na koniec 2011 roku był wart 24 mld euro, tyle, ile posiadało w sumie 15 kolejnych krezusów z tej listy. O tym, że kryzys go nie zubożył, świadczy fakt, że pod koniec roku kupił Torre Picasso, 43-piętrowy wieżowiec w Madrycie, dzieło Minoru Yamasakiego, twórcy bliźniaczych wież w Nowym Jorku.
Inditex odmawia informacji dotyczących „prywatnego życia pana Ortegi" i odsyła do oficjalnych danych. Wynika z nich, że firma otworzyła w pierwszych trzech kwartałach zeszłego roku 358 nowych sklepów, najwięcej w Chinach. Jej obroty wynosiły po trzech kwartałach 9,7 mld euro i były o 10 proc. wyższe w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
Według „El Mundo" wszystkich hiszpańskich krezusów coś łączy: w obawie przed skutkami kryzysu w Hiszpanii zabezpieczyli swój kapitał w Holandii czy Luksemburgu, należących do grupy państw o największej wiarygodności finansowej.
Emma Cadarso, dyrektor Intercampo, hiszpańskiej firmy badającej opinię społeczną, przyznaje, że kryzys nie dotknął najbardziej uprzywilejowanej klasy w jej kraju. – Ta grupa osób dysponuje środkami, by stawić czoło wielu kryzysom przez długi czas. Ich wakacje są równie luksusowe jak w poprzednich latach, sprzedaż luksusowych samochodów rośnie. Ale prawdą jest też, że pod wpływem nastroju pesymizmu, który jest wszechobecny, powszechny i namacalny, z przyczyn psychologicznych czasem rezygnują z niektórych wydatków – tłumaczy „Rz".