Choć od Euro 2012 minął już prawie miesiąc, wolontariusze z miast gospodarzy mają pełne ręce roboty.
W całym kraju podczas piłkarskich mistrzostw było ich ok. 3 tys. Znacząca większość nadal działa jako wolontariusze. Nie ma tygodnia, w którym nie pomagaliby podczas jakiegoś wydarzenia. W Warszawie był to m.in. turniej piłkarski polskiej ligi futbolu amerykańskiego na Stadionie Narodowym, we Wrocławiu Polish Masters czy w Gdańsku dzień otwarty dla mieszkańców na stadionie piłkarskim. Eurorodzina „zielonych" - od koloru ubrań, jakie mieli na mistrzostwach - mówi o sobie, że uzależniła się od siebie i bezinteresownego pomagania innym. Wielu ceni sobie, że może wpisać do CV doświadczenia z czasu Euro.
Zielona marka
- Po mistrzostwach bycie wolontariuszem nabrało szerszego, wręcz markowego znaczenia - mówi Karol Krzyczkowski z Warszawskiego Centrum Wolontariatu.
- Jeszcze w ubiegłym roku mieliśmy trudności ze znalezieniem wolontariuszy podczas organizacji np. Biegu Powstania Warszawskiego. Teraz już nie ma takiego problemu - opowiada. - Do nas trafiają organizacje potrzebujące wolontariuszy i jest ich coraz więcej tłumaczy Krzyczkowski.
- Podkreśla, że wolontariusze Euro rekrutacje na kolejne akcje przechodzą błyskawicznie. Na przykład przy Danone Cup trzy czwarte już stanowią zieloni wolontariusze. A organizatorzy zgłaszają zapotrzebowanie na kolejne imprezy.