Walczył w Afganistanie, teraz toczy bój o wózek

Żołnierz, który został ciężko ranny podczas misji w Afganistanie, od prawie dwóch lat stara się o wózek inwalidzki. – Jestem odsyłany od Annasza do Kajfasza – mówi.

Aktualizacja: 18.03.2013 01:32 Publikacja: 17.03.2013 20:04

Po wybuchu miny pułapki pod rosomakiem Mariusz Saczek został sparaliżowany

Po wybuchu miny pułapki pod rosomakiem Mariusz Saczek został sparaliżowany

Foto: Fot. PKW Afganistan

Starszy plutonowy Mariusz Saczek został ranny w wybuchu miny w Afganistanie 27 lipca 2010 roku. Wraz z innymi żołnierzami wyjechał wtedy na patrol z bazy Warrior transporterem opancerzonym Rosomak. Nagle doszło do potężnej eksplozji miny pułapki. W wyniku wybuchu rannych zostało sześciu żołnierzy, w tym Mariusz Saczek.

– Samego momentu eksplozji nie pamiętam. W szpitalu w Ghazni przez kilka dni lekarze ratowali mi życie – wspomina dzisiaj. Żołnierz został przewieziony do amerykańskiego szpitala w Landstuhl koło Ramstein (Niemcy), tam przeszedł kolejne operacje. – Byłem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół – dodaje.
Lekarze orzekli u niego niedowład kończyn dolnych jako rezultat uszkodzenia rdzenia kręgowego, ponadto m.in. uszkodzenie śledziony i wątroby, a także słuchu.

Droga przez mękę

Po powrocie do kraju żołnierz przez półtora roku leczył się szpitalach w Bydgoszczy, Warszawie i Ciechocinku. – Bardzo dużo zawdzięczam dyrektorowi Bernardowi Soleckiemu z Wojskowego Szpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnego w Busku-Zdroju. To dzięki niemu stanąłem na nogi – wspomina.

Żołnierz jeździł na turnusy rehabilitacyjne, niektóre z nich finansował z własnej kieszeni. – Chodzenia uczyłem się na lokomatach – wspomina.

Dzisiaj jest w stanie o kulach przejść kilkadziesiąt metrów. – Są jednak takie dni, gdy nie jestem w stanie przejść ani kroku z powodu skurczy. Mieszkam sam, nikt nie może mi pomóc, dlatego potrzebuję wózka – dodaje żołnierz.

już w maju 2011 roku, czyli w kilka miesięcy po wypadku w Afganistanie, Mariusz Saczek wystąpił do szefa Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia o zakup wózka inwalidzkiego i chodzika. Prośbę tę poparł dyrektor bydgoskiego szpitala. Stwierdził, że jego zakup może być częściowo refundowany przez NFZ po opuszczeniu szpitala przez pacjenta.

– Odpowiedź była odmowna – mówi żołnierz. Szef Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia stwierdził, że „stan sprawności pacjenta ulega poprawie”. Poinformował też, że sprawę skierowano do konsultanta wojskowej służby zdrowia, który ma wybrać dla żołnierza odpowiedni sprzęt. Do dzisiaj jednak tak się nie stało. – Chociaż już dwa razy byłem na konsultacjach – dodaje poszkodowany.

Ppłk Joanna Klejszmit-Bodziuch z Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia informuje „Rz”, że instytucja ta może sfinansować zakup wózka inwalidzkiego dla weterana. Jednak zaznacza, że decyzja o ewentualnym zakupie sprzętu medycznego dla Mariusza Saczka możliwa będzie po otrzymaniu opinii konsultanta w dziedzinie rehabilitacji, a jej jeszcze nie ma.

– To wygląda jak odsyłanie od Annasza do Kajfasza, aby spotkać się z konsultantem, muszę przejechać 600 kilometrów z Zamościa do Bydgoszczy – dodaje żołnierz.

Pokonać biurokrację

Pomoc dla rannego deklaruje Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych na Misjach Poza Granicami Kraju. – Mariusz Saczek jest członkiem stowarzyszenia, wcześniej nie sygnalizował problemu – mówi szef organizacji Tomasz Kloc.
Jak radzą sobie inni żołnierze? – Kolega, który w czasie misji stracił nogę i otrzymał protezę, postanowił sam sobie kupić wózek inwalidzki, aby ominąć biurokrację – opowiada nasz rozmówca. – Mnie na to nie stać. Jeżeli wojsko wydało 10 mln zł na rosomaka, który po wybuchu poszedł na szrot, to powinno także stać na wózek za kilka tysięcy złotych – dodaje Saczek.

Od roku obowiązuje ustawa o weteranach, która gwarantuje im m.in. świadczenia opieki zdrowotnej i pomocy psychologicznej, dofinansowanie nauki, uprawnienia socjalne i pracownicze, a także możliwość ubiegania się o przyznanie specjalnego dodatku dla żołnierzy, którzy przebywali na misjach.

W ciągu roku Inspektorat Wojskowej Służby Zdrowia sfinansował zakup tylko jednego wózka inwalidzkiego dla poszkodowanego żołnierza.

W czasie misji w Afganistanie rannych zostało 334 żołnierzy. Z danych Ministerstwa Obrony Narodowej wynika, że status weterana ma teraz blisko 6400 byłych żołnierzy.

Starszy plutonowy Mariusz Saczek został ranny w wybuchu miny w Afganistanie 27 lipca 2010 roku. Wraz z innymi żołnierzami wyjechał wtedy na patrol z bazy Warrior transporterem opancerzonym Rosomak. Nagle doszło do potężnej eksplozji miny pułapki. W wyniku wybuchu rannych zostało sześciu żołnierzy, w tym Mariusz Saczek.

– Samego momentu eksplozji nie pamiętam. W szpitalu w Ghazni przez kilka dni lekarze ratowali mi życie – wspomina dzisiaj. Żołnierz został przewieziony do amerykańskiego szpitala w Landstuhl koło Ramstein (Niemcy), tam przeszedł kolejne operacje. – Byłem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół – dodaje.
Lekarze orzekli u niego niedowład kończyn dolnych jako rezultat uszkodzenia rdzenia kręgowego, ponadto m.in. uszkodzenie śledziony i wątroby, a także słuchu.

Pozostało 80% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni