Kubańscy opozycjoniści przez dwa tygodnie mieli wypełnioną prawie każdą godzinę dnia. Przyjechali do Polski na zaproszenie Instytutu Lecha Wałęsy, który organizuje takie wizyty od siedmiu lat. Chce w ten sposób pomóc w budowie demokracji na Kubie. W tym roku po raz pierwszy przybyło w tym samym czasie aż kilkanaście osób. Reprezentowali różne odłamy opozycji, także tej emigracyjnej.
Głodówka, która wstrząsnęła reżimem
Najbardziej rozpoznawalną postacią w całej grupie był Guillermo Farinia, psycholog, dysydent kubański, który za działalność opozycyjną wobec komunistycznego rządu Castro spędził w więzieniach 11 lat. Jego zdjęcia obiegały światowe agencje, kiedy wielokrotnie w proteście przeciwko reżimowi prowadził strajki głodowe. Ostatni w 2010 r. – Guillermo Farinia też by umarł, ale władze kubańskie zdecydowały m.in. z powodu jego protestu wypuścić z więzienia ponad 50 więźniów sumienia – mówi jedna z organizatorek przyjazdu Kubańczyków do Polski.
Prosi o niepodawanie jej nazwiska ze względu na aktywność służb kubańskiej ambasady w Polsce. – Mogłabym mieć kłopoty z wjazdem na Kubę – dodaje.
Przypomina też, że w czasie trwania głodówki, która ostatecznie zakończyła się po czterech miesiącach protestu, do Guillermo Farinii zadzwonił Lech Wałęsa. Prosił go o przerwanie strajku. – Jednak decydujące znaczenie o zaprzestaniu głodówki miało oczywiście uwolnienie przez reżim więźniów politycznych – zaznacza.
Kubańscy antykomuniści szkolą się w Polsce