Antykomuniści szkolą się w Polsce

Na Kubie też musi powstać „Solidarność”. Uczymy się tego od was – mówią przeciwnicy reżimu Castro.

Publikacja: 29.06.2013 01:04

Kubańscy opozycjoniści  przez  dwa tygodnie mieli wypełnioną prawie każdą godzinę dnia. Przyjechali do Polski na zaproszenie Instytutu Lecha Wałęsy, który   organizuje takie wizyty od siedmiu lat. Chce  w ten sposób pomóc w budowie demokracji na Kubie. W tym roku po  raz pierwszy przybyło w tym samym czasie aż kilkanaście osób.  Reprezentowali różne odłamy opozycji, także tej emigracyjnej.

Głodówka, która wstrząsnęła reżimem

Najbardziej rozpoznawalną postacią w całej grupie był  Guillermo Farinia, psycholog, dysydent kubański, który za działalność opozycyjną wobec komunistycznego rządu Castro spędził w więzieniach 11 lat. Jego zdjęcia obiegały światowe agencje, kiedy wielokrotnie w proteście przeciwko reżimowi prowadził strajki głodowe. Ostatni  w 2010 r. – Guillermo Farinia też by umarł, ale władze kubańskie zdecydowały m.in. z powodu jego protestu wypuścić z więzienia ponad 50 więźniów sumienia – mówi jedna z organizatorek przyjazdu Kubańczyków do Polski.

Prosi o niepodawanie jej nazwiska ze względu na aktywność służb kubańskiej ambasady w Polsce. – Mogłabym mieć kłopoty z wjazdem na Kubę – dodaje.

Przypomina też, że w czasie trwania głodówki, która ostatecznie zakończyła się po czterech miesiącach protestu, do Guillermo Farinii zadzwonił Lech Wałęsa. Prosił go o przerwanie strajku. – Jednak decydujące znaczenie o zaprzestaniu głodówki miało oczywiście uwolnienie przez reżim więźniów politycznych – zaznacza.

Kubańscy antykomuniści szkolą się w Polsce

Łączenie sił

Guillermo Farinia, wysoki, szczupły, po pięćdziesiątce, o poważnej twarzy bez uśmiechu spotkał się z nami pod sam koniec pobytu w Polsce. Przyjechał tu pierwszy raz – skorzystał z możliwości, jaką dała zmiana przepisów w jego kraju. Od stycznia przestały bowiem obowiązywać na Kubie pozwolenia rządowe  na wyjazd.

Z czego najbardziej skorzystał w Polsce? – Chcemy stworzyć na Kubie, podobnie jak w Polsce w latach „Solidarności", siłę, która nie jest oparta na przemocy, ale na pokojowym działaniu i przemianach społecznych – mówi „Rz" Guillermo Farinia. –  Na razie działamy w rozproszeniu, w odosobnionych grupach i nie tworzymy jakiejś jednej organizacji. Ale już czas, by tak się stało, bo dopiero wtedy władza zacznie się z nami liczyć – dodaje. Podkreśla, że właśnie zdobycie wiedzy na temat sposobów łączenia sił opozycyjnych było dla niego najważniejsze podczas wizyty w Polsce.

W tej chwili na Kubie jawnych opozycjonistów, którzy nie ukrywają swojej postawy wobec reżimu, jest najwyżej 15 tys. Liczba ludności wynosi ok. 10 mln. – Spotkanie w Polsce pokazało nam, jak z różnych sposobów działania, które prowadzimy jako blogerzy, dziennikarze, artyści czy też działacze w istniejących organizacjach, takich np. jak Kobiety w Bieli, możemy stworzyć silne społeczeństwo, które przeciwstawi się reżimowi  Castro – mówi Farinia.

Kobiety w Bieli to społeczny ruch kobiet, który powstał dziewięć lat temu w proteście przeciwko aresztowaniu 75 dysydentów. Otrzymali oni wyroki od 6 do 30 lat więzienia. W 2010 r. Kościół katolicki wynegocjował z reżimem zwolnienie więźniów politycznych, ale za cenę ich emigracji z wyspy. Teraz na Kubie jest około 90 więźniów politycznych (tzn. osób odsiadujących wyroki).

Razem z emigrantami

Ważnym celem wizyty Kubańczyków w Polsce  było też nawiązanie kontaktów między opozycjonistami mieszkającymi na wyspie a emigracyjnymi działaczami. Jednym z nich jest Omar Lopez Montenegro, dyrektor ds praw człowieka w CANF, Kubańsko-Amerykańskiej  Fundacji Narodowej, największej  organizacji Kubańczyków na emigracji w USA. Od 20 lat mieszka w Miami, na Florydzie. Przed wyjazdem z Kuby był jednym  z inicjatorów ruchu praw człowieka w swoim kraju. Polskę odwiedzał już wielokrotnie.

– Bardzo  żałuję, że nie miałem wiedzy o „Solidarności" wtedy, gdy mieszkałem na Kubie – mówi. Chciał, by przedstawiciele opozycji z Kuby mogli poznać te doświadczenia.  – „Solidarność" liczyła dziesięć milionów członków. To była mniej więcej jedna trzecia ludności Polski. Gdybyśmy te proporcje przenieśli na Kubę, to powinniśmy mieć trzy miliony opozycjonistów – stwierdza.

Trzeba przejść od oskarżania i demaskowania postępków reżimu do rozwiązywania problemów.

Omar Lopez Montenegro mówi o sobie, że jest ekspertem od badania ruchów społecznych opierających się na zasadach walki bez przemocy: od Gandhiego do Wiosny Arabskiej. – Jak wprowadzić takie techniki działania na Kubie? Między innymi podpatrując strategię, jaką posługiwała się „Solidarność" – przekonuje opozycjonista.

Młodszy od niego o całe pokolenie Anyer Antonio Blanco Rodriguez, koordynator młodzieżówki Union Patritica de Cuba UNPACU (Patriotycznego Związku Kuby), również uważa, że wspólne działania z emigracją przyniosą dobre efekty. – Bardzo się cieszę, że mogliśmy w Polsce nawiązać kontakt z Kubańczykami żyjącymi na emigracji, na uchodźstwie – podkreśla.

– Nie dzielimy się na dwie Kuby czy na dwa kraje, ale tworzymy jeden naród z dwoma płucami  rozdzielonymi przez tragedię komunizmu. Polska stworzyła nam szansę, byśmy się poznali i  mogli obmyślać strategię wspólnego działania – dodaje inny zasłużony działacz kubańskiej opozycji Dagoberto Valdes Hernandez, szef niezależnego pisma „Convivencia" od 20 lat zajmujący się edukacją obywatelską społeczeństwa kubańskiego.

Polscy opozycjoniści wzorem

Nasi rozmówcy podkreślają też znaczenie, jakie miały dla nich osobiste spotkania z polskimi opozycjonistami. Mieli okazję wziąć udział w warsztatach prowadzonych m.in. przez Zbigniewa Bujaka, jednego z najsłynniejszych przywódców „Solidarności", oraz w zajęciach z Mirosławem Chojeckim, bodaj najbardziej znanym wydawcą niezależnych publikacji w czasach PRL.  – Bujak opowiadał nam, że „Solidarność" miała zawczasu przygotowane podziemne struktury, więc w stanie wojennym mogła przeżyć i nie została rozbita – twierdzi Lopez Montenegro, który podaje to jako przykład strategicznego planowania.

Ale największe wrażenie zrobiło na nich spotkanie z Lechem Wałęsą. – Wiemy, że w Polsce są krytycy Wałęsy, i wiemy, że na tym polega demokracja by każdy mógł mieć własne zdanie – mówi  Dagoberto Valdes Hernandez. – Ale krytyka Lecha Wałęsy nas naprawdę boli – dodaje.

Omar Lopez Montenegro zastanawia się, na czym  powinna polegać  strategia dla Kuby.  – Trzeba przejść od oskarżania, demaskowania postępków reżimu do konkretnych propozycji rozwiązania sytuacji gospodarczej i politycznej – mówi. – Dotychczas opozycja poświęcała mnóstwo energii na oskarżanie reżimu. Tymczasem ludzie na Kubie sami widzą, co się dzieje – dodaje. Zastanawia się nad powołaniem rotacyjnego grona konsultantów reprezentujących różne nurty kubańskiej opozycji. Miałoby ono pośredniczyć w rozmowach rządu kubańskiego np. z przedstawicielami krajów Unii Europejskiej.

To wydaje się możliwe, bo  rządowi, ze względu na fatalną sytuację gospodarczą, zależy na poprawie stosunków m.in. z krajami UE. Ponad 50 proc. inwestycji zagranicznych na Kubie pochodzi właśnie z tych krajów.

Amerykańskie embargo

Tematem, który budzi żywe reakcje Kubańczyków, jest amerykańskie embargo. – Opinie są podzielone również w naszej grupie, która przyjechała do Polski. – Ja na przykład jestem przeciwko embargo – mówi Dagoberto Valdez Hernandez. – Wiemy, że rząd wykorzystuje ten temat, by podzielić kubańską opozycję. Ale najważniejsze, by reżim zniósł blokadę nałożoną na społeczeństwo – podkreśla.

Inne zdanie na ten temat ma Lopez Montenegro. Twierdzi, że to nieprawda, iż embargo dotyka przeciętnych Kubańczyków. – Kubańczyk nie może zainwestować w pole golfowe, nie może założyć w kraju fabryki butów, uruchomić produkcji ziemniaków czy hodowli świń – wylicza. Nie z powodu embargo, ale kubańskich przepisów. – Świadomie nie poruszamy tego tematu,bo on nawołuje do podziału opozycji, a my musimy jednoczyć siły – podsumowuje Guillermo Farinia.

Dziś najważniejsze cele dla Kuby to zdaniem naszych rozmówców: rozwiązanie problemów z zaopatrzeniem, dostępu do opieki zdrowotnej, do mieszkań i zapewnienie ludziom pracy. Do tego dochodzi uznanie prywatnej własności i rozwój przedsiębiorczości, tak by Kubańczycy mogli rozwijać działalności biznesową, również ci spoza Kuby.

– Ktoś, kto w telewizji przedstawiłby te postulaty, uzyskałby 99 proc. społecznego poparcia i z miejsca stałby się drugim Wałęsą – żartuje Dagoberto Valdez Hernandez. – Chcąc osiągnąć duże poparcie społeczne, trzeba czasem zapomnieć o kwestiach politycznych i skupić się na obronie spraw ważnych dla zwykłych ludzi. Oczywiście nikt z nas nie zapomni o takich celach jak wolność za przekonania czy swobody obywatelskie – uważa Guillermo Farinia.

– Tego się nauczyliśmy tutaj w Polsce – kończy legenda kubańskiej opozycji.

Kubańscy opozycjoniści  przez  dwa tygodnie mieli wypełnioną prawie każdą godzinę dnia. Przyjechali do Polski na zaproszenie Instytutu Lecha Wałęsy, który   organizuje takie wizyty od siedmiu lat. Chce  w ten sposób pomóc w budowie demokracji na Kubie. W tym roku po  raz pierwszy przybyło w tym samym czasie aż kilkanaście osób.  Reprezentowali różne odłamy opozycji, także tej emigracyjnej.

Głodówka, która wstrząsnęła reżimem

Pozostało 95% artykułu
Społeczeństwo
6 grudnia pod znakiem śnieżyc i zamieci. IMGW pokazał mapę. Gdzie będzie najgorzej?
Rozmowa
Mateusz "Exen" Wodziński: Chcę wsparciem podziękować Ukraińcom
Społeczeństwo
Decydują się losy naszego regionu, musimy działać!
Społeczeństwo
Mateusz "Exen" Wodziński z Nagrodą „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia. Mobilizuje własnym przykładem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Społeczeństwo
Jaka będzie zima 2024/2025? Najnowsza prognoza długoterminowa od grudnia do marca
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska