Miski z wodą stoją na każdym murku, pod drzwiami domów i w barach, karmę wysypuje się wprost na chodnik, albo do specjalnych kocich stołówek – miseczki z podkładką umieszczonej pod daszkiem chroniącym od słońca. Właściwie nie ma miejsc z których koty byłby przeganiane – czy to pub z wyszynkiem czy tradycyjna kawiarnia, w której parzy się kawę po turecku i pali sziszę – koty mają pełne prawo obywatelstwa stolicy Turcji. – To ostatnie, co wszystkich nas łączy – mówi mi Muraczan, młody architekt ze Stambułu – w polityce trudno się nam zgodzić, moje pokolenie za dobrze pamięta wydarzenia na placu Taksim. Jesteśmy podzieleni. Ale koty… Nie możemy ich oddać.