– Oficjalnie nadal jestem internowany – pokazuje stosy dokumentów Jarmuszkiewicz. Po tylu latach od wprowadzenia stanu wojennego żaden sąd, łącznie z Trybunałem Konstytucyjnym, ani najwyższe organy w państwie, w tym prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, nie były w stanie mu pomóc i zwolnić z internowania.
Był zaangażowany w walkę o wolną Polskę. – Gdy już ona nastała, byłem w Szwecji z wydanym przez komunistyczne władze biletem w jedną stronę – opowiada. Ze smutkiem ocenia, że za swoją działalność, prześladowania, więzienie i w końcu wydalenie z kraju nie doczekał się żadnego zadośćuczynienia.
Teraz Sąd Okręgowy w Sieradzu zajmie się jego wnioskiem o uznanie za nieważną decyzji o internowaniu oraz o odszkodowanie i zadośćuczynienie spowodowane internowaniem.
Roman Jarmuszkiewicz, rocznik 1947, w działalność opozycyjną zaangażował się już w latach 60. – Gdy w 1968 r. Gomułka organizował wiece na stadionach, a z Michnika czyniono bohatera, z kolegą pojechaliśmy do Warszawy bronić studentów i dostawać pały – wspomina.
W latach 1980 – 1981 był jedną z czołowych postaci „Solidarności” w regionie łódzkim, m.in. przewodniczącym delegatury związku w Zduńskiej Woli, członkiem zarządu regionu, delegatem na I Krajowy Zjazd. – Z przedstawicielami władzy spotykałem się nie w urzędach, ale na stadionach – opowiada o czasach pierwszej „S”. Już jesienią 1980 r. władze uznały go za jednego z największych „wrogów ludu” w regionie i wytypowały do izolacji. Decyzja nosi datę 10 listopada 1980 r. – Na jakiej podstawie ją wydano? – pyta i od lat nikt mu nie może odpowiedzieć. Internowany został w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r., a podstawą było właśnie wytypowanie do izolacji wydane ponad rok przed wprowadzeniem stanu wojennego.