Szkoła w Puri nad Zatoką Bengalską w Indiach jest jednym z dzieł, które zostawił po sobie zmarły dwa lata temu o. Marian Żelazek, misjonarz, kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla.
Przez 30 lat pracował wśród trędowatych. W Puri stworzył szkołę dla dzieci rodziców zdrowych i trędowatych, przełamując w ten sposób kastowość. Uczy się w niej 600 dzieci. 400 chodziło do szkoły dzięki hojności sponsorów, którzy, gdy o. Żelazek żył, chętnie pomagali. 20 euro miesięcznie
– Ojciec Marian miał wydeptane ścieżki wśród sponsorów. Ale po jego śmierci część z nich się wykruszyła – mówi Wojciech Góral, który znał o. Żelazka przez 30 lat.
Dlatego z grupą znajomych w czerwcu założył w Warszawie Stowarzyszenie Przyjaciół Ojca Mariana Żelazka. Chcą popularyzować jego postać, a przede wszystkim pilnie znaleźć osoby, które zaadoptują na odległość dzieci ze szkoły w Puri. Na razie wśród rodziny i znajomych znaleźli 23 osoby, które włączyły się do akcji „Adopcja serc”. – Chcemy objąć nią wszystkie 400 dzieci – mówi Wojciech Góral. – Podpisaliśmy już umowę z następcą o. Żelazka, również werbistą o. Kurianem. Przysyła nam informacje o dzieciach, również ich zdjęcia, a my zobowiązaliśmy się znaleźć dla nich „rodziców na odległość”.
Utrzymanie jednego dziecka w szkole w Puri kosztuje 20 euro miesięcznie. Dla wielu osób w Polsce to niewiele, a dla nich jest to jedyna możliwość nauki. Ta suma wystarczy na zakup pomocy szkolnych, mundurka (są w Indiach obowiązkowe, poza tym dzieci są z nich dumne), dożywienie, a wypadku sierot także miejsce w internacie.