Z projektem nie zgadza się nawet cokół. Miał być delikatny, z zielonego marmuru. Jest ciężki, szary, na dodatek z imienną tablicą sponsorów. Jeden z radnych mówił, że przypomina mu “takie mauzoleum”, które “stoi na placu Czerwonym”.
Emocje wokół syrenki sięgnęły zenitu, gdy kilka dni po odsłonięciu ktoś nocą, z użyciem prawdopodobnie szlifierki kątowej, poharatał jej twarz i biust. Informacja, że pod zniszczonym pomnikiem znaleziono list z sugestią, że to “zemsta Nepomucena”, uruchomiła w sieci nowy, “religijny” poziom dyskusji. “Jest to miejsce wybrane i poświęcone dla Nepomucka, a nie dla jakiej gołej świeckiej baby, co cyce wywala na widok publiczny” – pisał Gość.
Prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie oszpecenia syrenki. Formalnie – z powodu nieustalenia sprawców. Wiadomo jednak, że to koordynator budowy pomnika wycofał skargę. Dlaczego? “Aby nie dopuścić do rozbudzania negatywnych emocji, plotek, sensacji (...). Chcielibyśmy uniknąć złej sławy” – pisał w oświadczeniu zarząd LOT.
Pomnik, który zdemontowano do remontu, wrócił naprawiony, a po liftingu nawet nieco bliższy oryginałowi. Wciąż jednak mało go przypomina.
Pomnik budowany był pod patronatem burmistrza Ustki. Ale Jan Olech – jak informuje jego rzecznik Jacek Cegła – “nie zajął jeszcze stanowiska”. – To LOT jest stroną sporu, a nie my – mówi Cegła.
Lokalna Organizacja Turystyczna upiera się, żeby syrenkę zostawić taką, jaka jest, rzeźbiarz twardo żąda jej przetopienia i już konsultuje się z prawnikami, żeby przymusić do tego władze. Nie obejdzie się zatem chyba bez sądu. Internauci nie zostawiają suchej nitki na władzach, radni wzięli sprawę na tapetę w komisji rewizyjnej, a ustecką syrenkę co rusz pokazują w telewizji.