Naciąganie na obietnicę zdrowia

Pseudonaukowa retoryka i wysoka cena. To recepta na sprzedaż starszym ludziom niepotrzebnych urządzeń

Aktualizacja: 15.05.2012 22:21 Publikacja: 15.05.2012 22:14

Naciąganie na obietnicę zdrowia

Foto: copyright PhotoXpress.com

Wykorzystują troskę o zdrowie i naiwność. Sprzedają nadzieję na cud, który ma zastąpić leczenie. Celem firm produkujących urządzenia paramedyczne są głównie osoby starsze cierpiące na groźne choroby.

Cudowne maszyny, które mają wyciągnąć chorobę przez stopy. Odkurzacze tak dokładne, że chronią przed wszechobecnym zanieczyszczeniem środowiska. Plastry, które sprawią, że organizmu uwolni się od toksyn. Od takich ofert roi się w telewizji i Internecie. Marketingowcy dzwonią na telefony stacjonarne. Prezentacje organizowane są w miejscowościach uzdrowiskowych. Wszędzie tam, gdzie możnaznaleźć ludzi dysponujących wolnym czasem, najlepiej starszych.

- Staramy się edukować pacjentów i zniechęcać ich do korzystania z tego typu ofert  - mówi prof. Irena Ponikowska, krajowy konsultant ds. balneoterapii (lecznictwa uzdrowiskowego).  - Ale mamy ograniczone możliwości. Mogę obiecać pacjentowi, że jeśli będzie ściśle przestrzegać zaleceń, powikłania jego choroby nie wystąpią lub wystąpią z opóźnieniem. Firma oferująca cudowne urządzenie obiecuje zdrowie natychmiast. Bez wysiłku. Tylko za stosowną opłatą.

Jak to wygląda w praktyce? Na pokaz urządzenia za 6,9 tys. złotych wybrała się nasza czytelniczka, emerytowana dziennikarka.  - Z zawodowej ciekawości - tłumaczy.

- Pokaz odbywał się w prestiżowej lokalizacji w stolicy. Sala niewielka, oklejona plakatami uśmiechniętych, bo zdrowych ludzi. Jest nas 10 osób, średnia wieku po siedemdziesiątce. Młoda osoba przez 1,5 godziny opowiada nam, jak świat jest obecnie zatruty toksynami, pułapki czyhają w jedzeniu i środowisku. Wykład ilustrują przezrocza. Widzimy, jak nasz organizm jest atakowany, już w łonie matki zatruwane są dzieci, ile chorób na nas spada i to wszystko z powodu zatruwanych komórek. Kiedy już to wiemy, okazuje się, że jest ratunek  - w Ameryce w 2003 r. wymyślono urządzenie, które weszło do użycia najpierw do sanatoriów, a teraz można je już nabyć do domu!

Na żywo organizowany jest pokaz: urządzenie podłącza się do wody, w której wybrani uczestnicy moczą stopy. Po pół godzinie woda jest brudnobrunatna. Na przezroczach informacja: kolor wody pokazuje, jaki narząd jest zaatakowany toksynami.

Firma, która urządzenie produkuje, mimo próśb nie wyjaśniła nam, jak sprzęt działa. Na stronie internetowej można przeczytać: "Ogólny stan całego organizmu czy stan jednego narządu i tkanki określa stopień ich zabrudzenia różnymi substancjami, które są bardzo smakowitą pożywką dla pasożytów. Jeżeli oczyścimy organizm z nagromadzonych toksyn, pozbawimy pasożyty ich pokarmu".

Sprzęt drogi, ale płatność można rozłożyć na raty po 220 zł.  - Wydaje się drogo, ale na przezroczach widzimy, że pani Magda mogła wrócić do turystyki górskiej, pani Helena wylicza, ile oszczędziła na lekach i masażach. Jedna z naszych pań, która moczyła nogi, mocno otyła, mówi, że ma cukrzycę, ale prędzej męża zdradzi, niż wyrzeknie się cukru, więc to urządzenie bardzo by jej się przydało - wylicza czytelniczka.

Prof. Ponikowska:  - Wiadomo, że produkty przemiany materii usuwane są z organizmu kilkoma drogami. Także, choć w niewielkim stopniu, wraz z potem. Wystarczy dodać do wody barwnik, który reaguje na substancje zawarte w pocie, by woda uzyskała właśnie taki brudnobrązowy kolor  - tłumaczy. Czy tak jest w tym wypadku?  - Nie wiem. Niczego takiego w uzdrowiskach nie stosujemy. Na pewno też nie chroni przed cukrzycą - dodaje.

Urządzeń, które mają pomóc utrzymać zdrowie, jest zresztą więcej. Obok szeroko reklamowanych plastrów wyciągających toksyny z organizmu przez rozgrzewające pasy po bardziej zaawansowane, takie jak opisuje "Wojtas" na jednym z forów internetowych: "Do jednej dłoni wkłada się mosiężny kołek, a specjalnym ołówkiem dotyka się różnych punktów na drugiej dłoni. Komputer analizuje odebrane sygnały i rozpoznaje, co dolega pacjentowi. Następnie zaczyna się terapia, polegająca na wywoływaniu drgań »przeciwsobnych« do szkodliwych drgań powodowanych przez czynniki chorobowe". I przyznaje: "Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi".

- Nawet jeśli sprzedawcy tych urządzeń posługują się rzekomymi badaniami, to nie są one przeprowadzone w reżimie badań naukowych. W żadnym z pism medycznych nie natknęłam się na artykuł potwierdzający ich skuteczność - zastrzega prof. Ponikowska.

Maszyny budzą zainteresowanie elektryków. Na branżowych forach pokazują schematy urządzeń, które będą pokazywały dowolną chorobę: po prostu po wzięciu w obie ręce urządzenia zamyka się obwód elektryczny i wskaźnik pokazuje cokolwiek, zależnie od inwencji sprzedającego. "Widziałem też za ok. 2500 zł urządzenie do regulacji biorezonansu organizmu" - opisuje jeden z forumowiczów. "W jego skład wchodził materac ze skaju z wszytym przewodem węglowym grzewczym takim, jakiego używa się w instalacjach podłogowych. I magiczna skrzyneczka. A w niej zwykły regulator temperatury". Takich regulatorów używa się w kocach elektrycznych, które kosztują 200 zł. Ale tutaj panel był wyposażony w dwie diody. Specjalista wie, że czerwona pokazuje, iż urządzenie się grzeje, zielona, że uzyskała pożądaną temperaturę. "W tym wypadku diody miały sygnalizować uzyskanie biorezonansu ciała" - dziwi się elektryk.

Lekarze dodają, że taki sprzęt częściej jest nieskuteczny niż szkodliwy. Większym zagrożeniem są samodzielne terapie oczyszczania ziołami czy kuracje odchudzające powodujące odwodnienie organizmu. Dramatyczne skutki wywołała moda na tzw. dietę odchudzającą dr. Kwaśniewskiego.  - Ludzie odstawiali insulinę, zapadali w śpiączkę. Całe szczęście moda na nią minęła, a inne diety eliminacyjne (usuwające z jadłospisu niektóre składniki) choć także niezdrowe, nie są już tak drastyczne - mówi prof. Ponikowska.

Nie wiadomo, w jaki sposób firmy zdobywają dane o klientach. Skąd wiedzą, kto cierpi na reumatyzm i przyda mu się np. kołdra z wielbłąda za 6 tys. zł. Małgorzata KałużyńskaJasak, rzecznik głównego inspektora danych osobowych, tłumaczy, że najczęściej sami zgadzamy się na wykorzystanie danych w celach marketingowych, np. podpisując umowę w banku czy program lojalnościowy w sklepie.  - Pod koniec tej klauzuli często jest informacja, że firma może dane przekazać innym przedsiębiorstwom. Taka praktyka jest legalna  - mówi rzecznik GIODO.

Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie