Biuro prof. Ireny Lipowicz chce przeznaczyć na badania 140 tys. zł. W maju rozpisało przetargi, które mają wyłonić ośrodki badawcze. Nie zgłosił się żaden wykonawca, ale biuro chce je ogłosić ponownie.
Badania mają zostać zrealizowane metodami ankietowymi. Na pytania dotyczące transseksualnych dzieci mają odpowiadać m.in. dyrektorzy szkół. Z kolei w badaniu dotyczącym dyskryminacji w służbie zdrowia ze względu na orientację seksualną przewidziano wywiady z homo- i biseksualnymi pacjentami oraz lekarzami.
Po co rzecznikowi takie badania? – Jednym z podstawowych problemów związanych z dyskryminacją pozostaje zjawisko „underreportingu", czyli małej liczby skarg w porównaniu do rzeczywistej skali dyskryminacji. Jednym z narzędzi jest prowadzenie niezależnych badań – tłumaczy biuro rzecznika.
Decyzję chwali Lalka Podobińska, prezeska Fundacji Trans-Fuzja zajmującej się problemami transseksualistów. – Wiele młodych osób, przykładowo trzynasto- i czternastolatków, zgłasza się do nas i mówi, że chce popełnić samobójstwo, bo nie wyobraża sobie życia w płci innej niż odczuwana. Ważne, by wychowawcy znali ten temat. W tym wieku można np. podjąć działania, które opóźnią dojrzewanie płciowe – mówi.
Jednak inny stosunek do badań Ireny Lipowicz mają politycy. Podzielona jest nawet Platforma, która rekomendowała jej wybór. – Rozumiem intencje pani rzecznik i nie widzę w nich nic zdrożnego – mówi rzecznik klubu PO Paweł Olszewski.