Sejm zajmie się wkrótce projektem ustawy, który zmienia tzw. ustawę antydyskryminacyjną z 2011 r. Wnioskodawcy – posłowie Ruchu Palikota i SLD – pod pretekstem dostosowania polskiego prawa do przepisów UE usiłują zakazać dyskryminacji m.in. ze względu na tzw. ekspresję płciową i tożsamość płciową. Oznacza to np., że transwestytyzm i transseksualizm będą cechami chronionymi.
Udowodnij niewinność
– Nie chcemy, by Sejm zajmował się tą ustawą – mówi Jacek Sapa, prezes Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Dziś rusza kampania Centrum pod hasłem „Stop dyktaturze mniejszości". Organizatorzy zachęcają, by wysyłać do marszałek Sejmu listy i mejle protestacyjne. Uruchomili także stronę internetową.
Twierdzą, że lobby homoseksualne przy wsparciu SLD, Ruchu Palikota i PO próbuje uzyskać prawne przywileje pod pretekstem walki z dyskryminacją. – Publiczne epatowanie perwersyjnymi zachowaniami seksualnymi będzie szczególnie chronione przez prawo, a sprzeciw wobec tych zachowań będzie karany – tłumaczy Sapa. – Co gorsza, osoba lub instytucja oskarżona o dyskryminację będzie musiała udowodnić swoją niewinność. To nie ma nic wspólnego z poszanowaniem praw człowieka oraz zasadą domniemania niewinności.
Jego zdaniem za dyskryminację może być uważana np. odmowa udostępnienia sali restauracyjnej na przyjęcie dla dwóch gejów. – Właściciel lokalu może być oskarżony o dyskryminację ze względu na orientację seksualną – wyjaśnia Sapa. – Nie będzie mógł odmówić świadczenia usług w sytuacji, gdy wywołuje ona konflikt jego sumienia.
Projekt ustawy zakłada także obowiązek współpracy organów państwa i samorządu z organizacjami homoseksualnymi w zakresie tzw. programów antydyskryminacyjnych. Sapa tłumaczy, że będzie to oznaczało zwalczanie postaw prorodzinnych i promowanie dewiacyjnych zachowań za pieniądze podatników.