Roszczenie o zadośćuczynienie za skutki śmierci osoby najbliższej wchodzi do spadku - to sedno czwartkowej uchwały Sądu Najwyższego, która poszerza wyłom w zasadzie, że roszczeń osobistych się nie dziedziczy.
Zapłata za łzy
Chodzi o wprowadzone w sierpniu 2008 r. zadośćuczynienie pieniężne za krzywdę związaną ze śmiercią osoby najbliższej (art. 446 § 4 kodeksu cywilnego), do którego mają prawo najbliżsi członkowie rodziny ofiary czyli tzw. pośrednio poszkodowani. Najczęściej jest to pokłosie wypadku samochodowego, ale równie dobrze może być to skutek błędu lekarskiego czy zwyczajnego przestępstwa. Jak każde nowe rozwiązanie prawne napotyka ono szereg kwestii wymagających wyjaśnienia — w tym wypadku czy w razie śmierci poszkodowanego, jego roszczenia przechodzą na spadkobierców.
Taka sytuacja przytrafiła się rodzinie K. ze Śląska, której członkowie: rodzice i dwaj bracia Łukasza K., który zginął w wypadku samochodowym, pozwali jedno z Towarzystw Ubezpieczeniowych o zadośćuczynienia za krzywdę wynikłą dla nich z tej tragedii. Półtora roku później, już w trakcie procesu zmarł jednak ojciec, więc pozostałe trzy osoby — jego spadkobiercy, wnieśli o kontynuowanie procesu także w zakresie żądania ojca (chodziło o 60 tys. zł, które podzielili na troje).
Dziedziczenie krzywdy
Sąd rejonowy umorzył jednak postępowanie w tym zakresie uznając, że to roszczenie, jako ściśle związane z osobą zmarłego nie podlega dziedziczeniu. Jest to zresztą ogólna zasada: zgodnie z art. 922 § 2 kodeksu cywilnego nie należą do spadku prawa (ani też obowiązki) zmarłego ściśle związane z jego osobą, nie ma zaś wątpliwości, że roszczenia o zadośćuczynienie za straty osoby najbliższej jest ściśle związane z daną osobą. Jednak zasada ta ma wyjątki: w razie zadośćuczynienie za uszkodzenia ciała lub rozstrój zdrowia czy naruszenia dóbr osobistych, roszczenie przechodzi na spadkobierców, pod warunkiem, że pozew został złożony za życia poszkodowanego bądź został uznany na piśmie (art. 445 § 3k.c.). Czy jednak ów wyjątek obejmuje zadośćuczynienie za śmierć bliskiego?
Kodeks o tym milczy, z kolei przedwojenny kodeks wyraźnie mówił, że nie jest ono dziedziczne. Tej zasady bronił przed SN pełnomocnik pozwanego towarzystwa adwokat Maciej Rewiński, wskazując, że rozszerzenie kręgu uprawnionych spowoduje nadużywanie tego uprawnienia, a pozwani (zwykle firmy ubezpieczeniowe) zdane są na łaskę sądów, gdyż nie mają jak weryfikować twierdzeń powodów o ich krzywdzie.