Zapis w testamencie o darowiźnie może być podważany w sądzie. By nie płacić zachowku, trzeba wykazać, że spadkodawca napisał prawdę. Dlatego poważniejsze darowizny trzeba dokumentować, a dowodów świadczących o ich przekazaniu pilnować, gdyż będą się liczyć w sądzie. Takie wnioski płyną ze sprawy o zachowek, którą rozpatrywał Sąd Najwyższy.
Małgorzata D. domagała się od brata Jacka i ciotki zachowku po ojcu, gdyż na podstawie testamentu otrzymali oni odpowiednio 3/4 i 1/4 spadku. W testamencie ojciec uczynił jedynie zapis na rzecz córki w wysokości 50 tys. zł. Napisał też, że otrzymała ona od niego darowizny: ruchomości i gotówkę w wysokości 250 tys. zł.
Sąd okręgowy przychylił się jednak do jej zeznań. Twierdziła, że wprawdzie otrzymała 150 tys. zł na kupno mieszkania, ale były to pożyczki, które spłaciła ojcu. Sąd uznał też, że brat i ciotka nie udowodnili, iż Małgorzata D. otrzymała od spadkodawcy jeszcze 65 tys. zł. W konsekwencji za podstawę obliczenia zachowku SO przyjął wartość wchodzących do spadku nieruchomości wycenionych na 1,78 mln zł. W tej sytuacji jej zachowek, a więc połowa spadku, jaki by jej przypadł, gdyby dziedziczyła, powinien wynosić 445 tys. zł. Po zmniejszeniu go o ustanowiony dla niej zapis SO zasądził jej 395 tys. zł.
Innego zdania był Sąd Apelacyjny w Krakowie. W jego ocenie córka przyjęła darowizny, których nie oddała. Z tego powodu zwiększyła się podstawa do obliczenia zachowku i sam zachowek, ale darowizny zalicza się na jego poczet. W efekcie SA zasądzoną Małgorzacie D. kwotę obniżył o 180 tys. zł.
Sąd Najwyższy utrzymał ten werdykt.