Koniec sprawy hiszpańskich płetwonurków. Są wolni

Hiszpańscy nurkowie złapani blisko Naftoportu, wolni i z symboliczną karą. To nie byli szpiedzy.

Publikacja: 26.04.2023 15:24

Koniec sprawy hiszpańskich płetwonurków. Są wolni

Foto: PAP/Adam Warżawa

Głośna sprawa hiszpańskich płetwonurków, okrzykniętych „poławiaczami bursztynów” znalazła zaskakujący finał – w postaci nałożenia 3 tys. kary pieniężnej na kierującego łodzią. Chociaż nurkowie pływali nocą, w rejonie infrastruktury krytycznej, wyposażeni w dron morski - co wzbudziło wątpliwości co do celu wyprawy - to nie poniosą żadnych innych konsekwencji – ustaliła „Rzeczpospolita”. Wygląda na to, że sprawę wyciszono, ponieważ wiązała się z międzynarodową operacją służb.

Hiszpański sternik

W styczniu, nocą trzech nurków z Hiszpanii pomimo sztormu (8 w skali Beauforta) wypłynęło cztero metrową łodzią w morze. Uratowała ich Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa SAR, którą wezwali przez telefon, kiedy łódź w odległości około 8 kilometrów na północ od portu, straciła sterowność. Jednostka była nieoświetlona, nurkowie nie posiadali uprawnień do kierowania łodzią, ani pozwolenia na nurkowanie. Za to byli wyposażeni w wysokiej klasy sprzęt, w tym morskiego drona.

Przekonywali, że wypłynęli po bursztyny, i pobłądzili – co jednak, wydało się podejrzane. Zwłaszcza, że mężczyźni nie mieli dokumentów, nurkowali bez zgody i w pobliżu gdańskiego Naftoportu. Dokumenty – hiszpański dowód osobisty – posiadał jedynie sternik (jego dane spisano), dwaj pozostali już nie.

Czytaj więcej

Były szef wywiadu: nurkowie urwali się służbom

Dwa z numerów telefonów nurków, miały być nieaktywne (lub je błędnie spisano). Mężczyźni nie zostali zatrzymani, mimo że historia o poszukiwaniu bursztynów sztormowej nocy, w rejonie infrastruktury krytycznej, wydawała się niewiarygodna.

Jak ustaliła „Rzeczpospolita” sprawa jednak nie znalazła finału w prokuraturze, bo – jak się okazuje - zachowania nurków nie podpadały pod żaden paragraf.

Ostatecznie, skończyło się na karze pieniężnej – wymierzył ją kierującemu jednostką, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni.

- Wysokość kary to 3000 zł, osobą kierującą był obywatel Hiszpanii - odpowiada nam Magdalena Kierzkowska, rzeczniczka Urzędu, i wskazuje, że potwierdzono dane Hiszpana z paszportu. - Należność nie została jeszcze uiszczona, powody na chwilę obecną nie są nam znane – przyznaje rzeczniczka.

- W toku postępowania stwierdzono wyjście jednostką „Mivella” na Zatokę Gdańską z naruszeniem obowiązujących przepisów w zakresie ustawy o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej oraz przepisów portowych – wyjaśnia Kierzkowska.

Jak ustaliliśmy, kłopoty nurków na tym się zakończyły. Sprawy nie zgłoszono ani do prowadzenia policji, ani do prokuratury.

Dlaczego? Bo jak tłumaczy nam rzeczniczka urzędu „naruszenie przepisów w zakresie uprawnień do żeglugi na danym akwenie morskim jest deliktem administracyjnym. W takim przypadku postępowanie administracyjne prowadzone jest przez organ administracji morskiej, a nie przez prokuratora”.

Jednak - co istotne - sprawdzono, że obecność nurków w tym rejonie nie spowodowała naruszenia stref bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej.

Operacja specjalna

Jednak – według naszych rozmówców – o takim finale sprawy miało przesądzić to, że nocny „rejs” nurków był elementem operacji międzynarodowej kilku służb, w tym polskich, wymierzonej w kartel narkotykowy przemycający m.in. kokainę z Ameryki Południowej.

Jak ujawniliśmy już w styczniu, nie chodziło o szpiegostwo, ani o działania mające być elementem ataku na polską infrastrukturę krytyczną - mężczyźni byli pod niejawną obserwacją służb, ich ruchy były monitorowane. Ze względu na bezpieczeństwo tej operacji oraz funkcjonariuszy w nią zaangażowanych, zdecydowaliśmy się nie ujawniać szczegółów tej sprawy.

Czytaj więcej

Komandor Bilski: Działanie hiszpańskich nurków to klasyczne rozpoznanie

Jak mówi nam funkcjonariusz rozbijający przestępczość narkotykową, wykorzystywanie statków do przemytu narkotyków, bez wiedzy załóg, to częste działanie przestępczych karteli. Ładunki są umieszczane w części podwodnej kadłuba statku, przymocowywane m.in. w zaworach dennych. Nurkowie podpływają na łodziach, by je wydobyć.

„Służby posiadają pełną wiedzę dotyczącą tych osób i okoliczności opisywanych w mediach zdarzeń” - podał tuż po zdarzeniu w lakonicznym komunikacie Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.

Łukasz Piórewicz, właściciel Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni, która Hiszpanom wypożyczyła butle z tlenem, mówił „Rzeczpospolitej”, że tłumaczyli mu, że chcą szukać bursztynu.

„Odebraliśmy ich jako nurków rekreacyjnych, a nie związanych ze np. ze służbami. Wiem to, bo współpracujemy w ekspedycjach m.in. z Formozą czy GROM-em. Oni posiadają zupełnie inny sprzęt” - mówił nam Piórewicz. Znamienne, że mężczyźni podróżowali po Polsce samochodem na hiszpańskiej rejestracji - nie przylecieli więc samolotem.

Teraz, od dawna są zapewne poza Polską, a 3 tys. zł kary ma znaczenie jedynie formalne, i symboliczne.

Głośna sprawa hiszpańskich płetwonurków, okrzykniętych „poławiaczami bursztynów” znalazła zaskakujący finał – w postaci nałożenia 3 tys. kary pieniężnej na kierującego łodzią. Chociaż nurkowie pływali nocą, w rejonie infrastruktury krytycznej, wyposażeni w dron morski - co wzbudziło wątpliwości co do celu wyprawy - to nie poniosą żadnych innych konsekwencji – ustaliła „Rzeczpospolita”. Wygląda na to, że sprawę wyciszono, ponieważ wiązała się z międzynarodową operacją służb.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Służby
Rosjanie planowali zamach na Zełenskiego w Polsce? Polak z zarzutami
Służby
Dymisje w Służbie Ochrony Państwa. Decyzję podjął minister Marcin Kierwiński
Służby
Akcja ABW w sprawie działalności szpiegowskiej na rzecz Rosji. Oskarżony obywatel RP
Służby
Ministerialna kontrola w Służbie Ochrony Państwa. Wyniki niejawne
Służby
Cała prawda o Pegasusie. Jak działał, jakich materiałów dostarczał, kogo podsłuchiwano?