Tajemnica chłopca ze stawu

Niezwykłe śledztwo. Policjanci sprawdzają 47 tys. rodzin, by ustalić, kim było dziecko wyłowione 14 dni temu w Cieszynie

Aktualizacja: 01.04.2010 06:11 Publikacja: 31.03.2010 20:48

Policja prosi wszystkich, którzy wiedzą coś na temat dziecka z plakatu, o kontakt pod nr tel. 33 851

Policja prosi wszystkich, którzy wiedzą coś na temat dziecka z plakatu, o kontakt pod nr tel. 33 851-62-55, 997 lub 112

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

Ustalanie tożsamości chłopca to najprawdopodobniej największa akcja w historii polskiej policji.

– Łapiemy się wszystkiego, robimy coś, czego jeszcze policja na taką skalę nie robiła – mówi Ireneusz Brachaczek, rzecznik policji w Cieszynie. – W naszej komendzie jest 285 etatów i nie ma osoby, która by nie pracowała przy rozwiązaniu tej zagadki. Liczy się każdy pomysł, każdy trop. Jesteśmy zdeterminowani.

[srodtytul]Nikt się nie zgłosił [/srodtytul]

Unoszące się na wodzie ciało ok. 1,5-rocznego chłopca spostrzegło dwóch nastolatków przechodzących obok stawu hodowlanego na peryferiach Cieszyna. Ich uwagę zwróciła czerwona ortalionowa kurtka wystająca z wody. Był piątek, 19 marca, godz. 16. Od tego czasu minęło 14 dni. I nic. Mimo portretów chłopca w telewizji, apelu w mediach, pracy policji, nikt się po dziecko nie zgłosił.

– To sprawa bez precedensu – uważa Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji. Funkcjonariusze przyznają, że znajduje się na śmietnikach ciała noworodków, ale żeby nikt nie szukał półtorarocznego dziecka, żeby nikt go nie skojarzył? – To niemożliwe, niespotykane – ocenia Sokołowski. I podkreśla: – Jesteśmy poruszeni tą dramatyczną historią.

Rzecznik cieszyńskiej policji analizuje: – Dziecko nie żyło na pustyni. Na pewno miało sąsiadów, opiekunów, rodziców. Nie dotrzemy do nich, jeśli nie ustalimy, kim był chłopiec, jak się nazywał, jakiej był narodowości.

[srodtytul]Adres po adresie [/srodtytul]

Przy rozwiązaniu zagadki pracuje dziś kilka tysięcy policjantów ze wszystkich komend i komisariatów na Śląsku. Wspiera ich specjalna sekcja kryminalnych ze Śląskiej Komendy Wojewódzkiej w Katowicach.

Portret chłopca ze zdjęć wyłowionego z wody ciała wykonali na prośbę policji naukowcy z pracowni fotografii cyfrowej Uniwersytetu Śląskiego. – Pierwszy raz proszono nas o taką pomoc, nie mogliśmy odmówić, choć to traumatyczne przeżycie – mówi prof. Krystyna Doktorowicz, dziekan wydziału radia i telewizji UŚ.

Na pierwszy ogień policja wzięła wszystkie rodziny ze Śląska, które mają założoną tzw. niebieską kartę (domy, w których dochodzi do przemocy). Potem sprawdziła kolejne kilkaset rodzin, które mają nadzór kuratora. Bez efektu.

W systemie ewidencji ludności województwa śląskiego znaleziono adresy 47 tys. rodzin, które mają dziecko w wieku zbliżonym do zmarłego chłopca. Od pięciu dni funkcjonariusze sprawdzają po kolei każdą z nich. To zadanie głównie dzielnicowych, ale pomaga też prewencja, straż pożarna, strażnicy miejscy, pracownicy ośrodków pomocy społecznej.

Policjanci sprawdzają w domach dokumenty, oglądają dzieci i odnotowują w policyjnym systemie. Do wczoraj odwiedzono kilka tysięcy rodzin, w tym 75 proc. (ok. 600) z powiatu cieszyńskiego. Jeśli i to nie przyniesie rezultatu, funkcjonariusze sprawdzą tym kluczem rodziny w całej Polsce: setki tysięcy.

– Nie mamy wyjścia. W historii policji nie było takiego przypadku, więc staramy się działać niekonwencjonalnie. Jeśli ustalimy, że dziecko nie pochodziło z Polski, wejdziemy we współpracę z innymi państwami – zapowiada Sokołowski. Czas nagli. – Perspektywa wyjaśnienia tej tajemnicy oddala się z każdym dniem. Kluczowe są pierwsze dni – mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

[srodtytul]Pytania i wskazówki [/srodtytul]

Ciało chłopca musiało leżeć w wodzie co najmniej trzy, cztery dni. Sekcja zwłok wykazała, że zginął w wyniku powikłań od silnego uderzenia w brzuch (nie wiadomo, czy była to pięść, but czy np. uderzenie huśtawki). Doszło do perforacji jelita, z tego wywiązało się zapalenie otrzewnej. Zakłada się i morderstwo, i wypadek.

– Chłopczyk musiał strasznie cierpieć, a więc z pewnością płakał – opowiadają policjanci. To ważna wskazówka w tej zagadce. Niejedyna. – Sprawdziliśmy szpitale, poradnie, a nawet gabinety medycyny niekonwencjonalnej na Śląsku. Bez efektu – mówi Brachaczek.

Policjantów zdziwiło, że chłopczyk był czysto ubrany w markowe ciuchy z polskich sklepów Smyk i 5-10-15, co też ma duże znaczenie, bo Cieszyn to miasto graniczne z Czechami.

Blondynek, krótko ostrzyżony, 85 cm wzrostu, oczy niebieskie. Miał czapkę i biało -niebieskie rękawiczki, jakby szedł na spacer, a nie po śmierć. Mimo wytężonej pracy tysięcy policjantów pytań nadal jest wiele. Czy chłopiec, skoro nikt go nie kojarzy, był na pewno Polakiem? A może Czechem, Słowakiem? Czy żyją jego rodzice? A może wyjechali do pracy, a chłopcem zajmowała się np. koleżanka? Czy było to morderstwo: z premedytacją albo niezamierzone, tylko strach przed karą odebrał rodzicom rozum i kazał zacierać ślady w stawie? W końcu dlaczego wrzucono ciało do płytkiego stawu, choć obok jest głęboki?

Policja postawiła wszystkie możliwe hipotezy. Przeczesała tereny wokół stawu, zabezpieczyła wszystko, co w nim było, w tym pety, butelki. Wyizolowano z nich ślady biologiczne DNA, które trafią do policyjnej bazy danych – może w przyszłości pomogą rozwikłać zagadkę.

W całej Polsce zawiśnie 5 tys. plakatów z wizerunkiem chłopca. – Pojawią się we wszystkich 570 urzędach skarbowych i w prawie 4,5 tys. placówek służby zdrowia. Na początek powinno wystarczyć, poczekamy na efekty – mówi Brachaczek.

[ramka][b]WIELKIE POSZUKIWANIA[/b]

[b]wrzesień 2009 r.[/b] Policyjny śmigłowiec i 250 osób: policjantów, strażaków, leśników i okolicznych mieszkańców szukało trzylatka, który zgubił się podczas grzybobrania koło Łaska (Zachodniopomorskie). Przed zmierzchem znaleziono go;

[b]czerwiec 2009 r.[/b] Trzyletniego Jacka, który przyjechał do dziadków w Sochaczewie i zaginął, szukało kilkudziesięciu policjantów, pies tropiący i śmigłowiec. Po 40 min z jego pokładu dostrzeżono chłopca śpiącego w zbożu 1,5 km od domu;

[b]czerwiec 2008 r.[/b] W miejscowości Drawień (Zachodnio - pomorskie) zaginął sześcioletni Bartek. Szukało go ponad 200 osób: m.in. policjanci i żołnierze. Znaleziono go ok. 3 km od domu, w zbożu;

[b]lipiec 2008 r.[/b] Ponad 80 policjantów i strażaków szukało pięcioletniego Adasia z Jasińca (woj. lubuskie), który zaginął podczas zabawy w chowanego. Godzinę przed północą chłopiec został odnaleziony w łanie zboża, kilkaset metrów od zabudowań.

[i]graż[/i] [/ramka]

Ustalanie tożsamości chłopca to najprawdopodobniej największa akcja w historii polskiej policji.

– Łapiemy się wszystkiego, robimy coś, czego jeszcze policja na taką skalę nie robiła – mówi Ireneusz Brachaczek, rzecznik policji w Cieszynie. – W naszej komendzie jest 285 etatów i nie ma osoby, która by nie pracowała przy rozwiązaniu tej zagadki. Liczy się każdy pomysł, każdy trop. Jesteśmy zdeterminowani.

Pozostało 94% artykułu
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Służby
Piotr Pogonowski: Jako były szef ABW chciałbym sprostować kłamstwa o Pegasusie