Wybór Tomasza Siemoniaka, który zastąpi Bogdana Klicha na stanowisku szefa MON, był ogromnym zaskoczeniem. O ile o możliwej dymisji Klicha po publikacji raportu komisji Millera mówiło się od dawna, o tyle nazwisko dotychczasowego sekretarza stanu w MSWiA nie padało na żadnej giełdzie potencjalnych następców Klicha.
Z Tuskiem u powodzian
– Donald go wziął dlatego, że sprawdził się w MSWiA. Merytorycznie to bardzo poukładany człowiek – mówi "Rz" jeden z ministrów. Inny zauważa, że w ubiegłym roku Siemoniak nieustannie jeździł z premierem na tereny dotknięte powodzią.
– Spędzili tak wiele godzin. Przypuszczam, że miało to spory wpływ na to, iż Tusk zdecydował się postawić na niego – mówi jeden z urzędników MSWiA. – Na pewno zauważył, że Siemoniak jest spokojny i miły, ale jeśli czegoś chce, potrafi to egzekwować z żelazną konsekwencją.
Jeden z wysoko postawionych polityków PO: – Nominacja dla Siemoniaka to wynik porozumienia, które Tusk zawarł z Grzegorzem Schetyną. Polega na tym, że Schetyna wesprze rząd i nie będzie się dystansował od problemów związanych z katastrofą smoleńską, a dzięki temu uzyska większe wpływy, bo Siemoniak to jego człowiek i jest mu całkowicie oddany.
Dodaje, że porozumienie zostało ostatecznie przypieczętowane w czwartek. Prawdopodobnie tuż przed Radą Krajową. – Siemoniak był na radzie, a przyszedł tam w świetnym humorze. Podobnie zresztą jak Schetyna – zaznacza polityk.