Przedsiębiorcy mają ogromne kłopoty z renegocjacją kontraktów ze szpitalami. Chodzi np. o takie usługi, jak katering, sprzątanie czy ochrona. Firmom takim zależy, aby szpitale wzięły na siebie choćby część kosztów związanych z narzuconą przez rząd podwyżką minimalnego wynagrodzenia za pracę z 1850 zł do 2000 zł miesięcznie i wprowadzenia 13 zł minimalnego wynagrodzenia godzinowego ze zlecenia.
Szpitale jednak już teraz mają ok. 10 mld zł zadłużenia wobec podmiotów świadczących usługi na ich rzecz. Przedsiębiorcy obawiają się, że bez zabezpieczenia dodatkowych środków z NFZ będą próbowały przerzucić nowe koszty w całości na usługodawców.
Kto za to zapłaci
Tym bardziej że od ponad pięciu lat nie zmieniła się wycena usług medycznych finansowanych przez NFZ. A z tych pieniędzy szpitale muszą zapłacić za wszystko, od zakupu lekarstw przez wynagrodzenia personelu medycznego po tzw. usługi zewnętrzne świadczone szpitalom przez firmy startujące w przetargach na ich wykonanie.
– Te podwyżki mogą doprowadzić wiele szpitali do zapaści finansowej, bo koszty rewaloryzacji sięgają milionów. Dyrektor dużego szpitala klinicznego wyliczył nadwyżkę na 6 mln zł, dyrektorka szpitala wojewódzkiego na podobną kwotę – mówi prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. – Dyrektorzy otrzymują w tej chwili od firm propozycje nie do odrzucenia, bo jeśli zerwaliby umowę, nie zdążyliby rozpisać i rozstrzygnąć przetargu na usługi od 1 stycznia 2017 r. Te pieniądze zostaną zabrane z pieniędzy na leczenie, bo szpital nie zarabia innych pieniędzy niż te, które wypłaca mu NFZ za świadczenia zdrowotne.
Ministerstwo milczy
Związkowcy z Solidarności jeszcze w październiku wysłali do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła pismo z prośbą o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Do tej pory nie otrzymali odpowiedzi.