Hala w Teheranie nie jest najnowocześniejszym obiektem świata. Z pewnością nie jest zaliczana do najbardziej przyjaznych. Nie tylko ze względu na fakt, iż Irańczycy uczynili z niej twierdzę i każdego kolejnego rywala pokonują bez większych problemów. Każda z przyjeżdżających ekip musi przygotować się na niesamowity tumult przygotowany przez 12 tysięcy mężczyzn.
Mężczyzn, bo kobiety nie mają prawa pojawiać się na siatkarskich widowiskach. Prawo islamskiego kraju jest surowe i nie przewiduje odstępstw. Przekonała się o tym chociażby Ghoncheh Ghavami, która stała się symbolem walki o możliwość przebywania dam na trybunach. Posiadająca paszport brytyjski oraz irański pojawiła się na jednym z pojedynków, jednak została aresztowana. Policja początkowo ją wypuściła, ale kiedy próbowała powrócić do Londynu ponownie straciła wolność. Skazano ją za szpiegostwo na rzecz obcego kraju.
Sprawa nie została przemilczana przez światowa federację siatkówki. FIVB nałożyła sankcję. Odebrała prawo do organizacji mistrzostw świata kadetów. Wydawało się, że ukaże również dorosłą reprezentację wykluczeniem z Ligi Światowej. To ostatecznie nie miało miejsca. - Kobiety na całym świecie powinny mieć prawo do oglądania i uczestniczenia w meczach siatkówki na takich samych zasadach - przekonywał Ary Garcia, prezes FIVB. Jego apele nie przyniosły rezultatu, choć wydawało się, że jest szansa na normalność.
W ubiegłym tygodniu Światowej na mecz do Teheranu przybyła niepokonana reprezentacja Stanów Zjednoczonych. Przyjezdni nie wygrali nawet jednej partii. O wiele więcej emocji towarzyszyło wydarzeniom na trybunach. Lokalni działacze zgodzili się już na wstęp na mecz małej grupie kobiet, a to doprowadziło do szeregu protestów. Swoje stanowisko ogłosił także Hezbollah, które mówiło o możliwym rozlewie krwi, w momencie gdy dojdzie do "legalizacji obecności prostytutek na stadionach". Irańska federacja ugięła się po raz kolejny i pozytywnego końca sprawy nadal nie widać.
W tym samym czasie azjatycka reprezentacja robi coraz większe postępy i na stałe zagościła w ścisłej światowej czołówce. Przez wiele lat Irańczycy byli tylko tłem nawet w rywalizacji w swoim regionie. Potrzebna była pomoc z zewnątrz, którą zagwarantowali kolejni zagraniczni trenerzy. Sytuacja zmieniła się po przyjściu Park Ki-Wona. Koreańczyk położył podwaliny pod dzisiejszy zespół, opracowując strategię rozwoju nie tylko dla pierwszej reprezentacji, ale również grup młodzieżowych. Jego plan sumiennie wykonywali także Zoran Gajić, były trener jugosłowiańskich mistrzów olimpijskich z Sydney oraz Julio Velasco. To właśnie za kadencji Argentyńczyka zespół poczynił największy postęp i zaczął poważnie zagrażać najlepszym. Gdy uznał, że jego praca dobiegła końca powrócił do ojczyzny.