– Co roku uczelnia prosi mnie o zaświadczenie, że tato, emerytowany nauczyciel, nie należy do KRUS. Co roku KRUS nie chce mi takiego zaświadczenia wydać, bo ojca nie ma w ich bazie. Kończy się na oświadczeniu pisemnym ojca i zaświadczeniu o pobieraniu emerytury z ZUS – opowiada o perypetiach z otrzymaniem ok. 300 zł stypendium socjalnego Mateusz, student Politechniki Krakowskiej. W tym roku akademickim do KRUS nie poszedł. – Od razu poprosiłem ojca o oświadczenie – mówi.
[srodtytul]Absurdy i nadużycia[/srodtytul]
Przyznawaniem pomocy materialnej studentom (stypendia naukowe, socjalne, sportowe, dodatki mieszkaniowe i żywieniowe) przyjrzał się rzecznik praw studenta Robert Pawłowski, który działa przy Parlamencie Studentów RP. „Rz” dotarła do przygotowywanego przez niego raportu. Okazuje się, że ponad 1,5 mld zł, które co roku państwo przeznacza na stypendia, są „wyjątkowo źle zabezpieczonymi pieniędzmi publicznymi”, a system ich rozdziału, w którym uczestniczą studenci, jest polem do nadużyć.
– Polskie uczelnie zmuszone są pełnić funkcję wysoce niekompetentnego ośrodka pomocy społecznej i jeszcze gorszej służby pomocy skarbowej – stwierdza rzecznik.
Z raportu wynika, że zwłaszcza stypendia socjalne nie spełniają swej funkcji. Bo kandydat na studia nie wie, na jaką pomoc może liczyć. O tym dowiaduje się po rozpoczęciu studiów. Pieniądze często dostaje w listopadzie lub grudniu, a potrzebne są głównie na początku nauki, gdy np. trzeba wpłacić kaucję za mieszkanie.