Bankowa obsługa największych miast prestiżowa i lukratywna

Bankom bardzo zależy na obsłudze polskich metropolii. Żeby wygrać przetarg i ubiec konkurencję, są gotowe oferować dużo niższe ceny

Publikacja: 14.07.2010 03:26

Pekao obsługuje siedem dużych miast

Pekao obsługuje siedem dużych miast

Foto: Fotorzepa, Szymon Laszewski Szymon Laszewski

Jest się o co bić. – Roczny budżet dużego miasta wynosi 0,5 – 3 mld zł, a w przypadku Warszawy ponad 10 mld zł. Te liczby obrazują atrakcyjność miasta jako klienta banku – wyjaśnia Agnieszka Pietkun, dyrektor ds. sprzedaży biura sektora publicznego w Pekao.

Nawet jeśli opłata za obsługę budżetu miasta jest niższa niż koszty, które bank ponosi, co zdarza się często, to instytucja i tak na tym zarabia. – Sektor publiczny oznacza stabilne, dość przewidywalne przychody dla banku – mówi Dariusz Kacprzyk, dyrektor departamentu współpracy z korporacjami BRE Banku. – To atrakcyjne źródło płynności czy przychodów pozaodsetkowych.

Miasta stały się atrakcyjne dla banków, bo ich obsługa nie jest dla nich ryzykowna, a przychody z obsługi przedsiębiorstw właściwie się nie zwiększają. Banki po prostu szukają dodatkowych źródeł przychodów. Umowa, którą miasto podpisuje z bankiem, trwa od trzech do pięciu lat. ING Bank Śląski zaczął się rozpychać na tym rynku już w ubiegłym roku. W tym roku do rywalizacji o miasta dołączył BRE. – Mamy już Koszalin. Oczekujemy ostatecznego potwierdzenia wygranej przetargu na obsługę Kielc – tłumaczy Kacprzyk.

Konkurencja jest tak duża, że banki w ofertach składanych w czasie przetargu znacznie obniżają cenę, by zdystansować konkurencję. Nie jest niczym niezwykłym, że banki wzajemnie oskarżają się o dumping.

– Miasta są tak bardzo lukratywnym klientem, że niektóre banki decydują się nie brać opłaty za prowadzenie rachunku lub wziąć bardzo małą kwotę – tłumaczy Michał Bolesławski, wiceprezes ING Banku Śląskiego. Dla przykładu Bank Millennium obsługuje Toruń od 1995 roku. Od 15 lat robi to, nie pobierając opłat za obsługę miasta.

Najbardziej atrakcyjne oferty składają miastom te banki, którym zależy na zwiększeniu udziału w rynku albo rozpoczęciu finansowania danego samorządu.

– Konkurencja jest ogromna, bo obsługa miasta to nie tylko dochody dla banku, ale także prestiż – wyjaśnia Agnieszka Pietkun. – Ponadto w znacznym stopniu ułatwia szerszą współpracę z miastem w zakresie finansowania bezpośrednio budżetu miasta oraz jego projektów infrastrukturalnych.

Bankom bardzo zależy na miastach, ale wcale nie jest im łatwo wygrać przetarg i zastąpić bank, który od wielu lat współpracuje z danym samorządem. – Banki nas dostrzegły, bo jesteśmy bezpiecznym klientem – mówi Irena Szumlak, skarbnik miasta Lublin. – Nie znaczy to, że nie jesteśmy wymagającym klientem. Wprost przeciwnie, mamy coraz więcej wymagań.

Lista wymagań jest bardzo długa, często nie jest możliwa do realizacji przez średniej wielkości banki. – Dlatego obsługą największych miast zajmują się zwykle największe banki. Średnie i małe obsługują często te miasta, w których mają centralę (jak Nordea Gdynię – red.) – mówi Bolesławski.

Miasta życzą sobie m.in., żeby oddział banku był w ratuszu, wymagają też, żeby w mieście była określona liczba jego placówek. Budowa dodatkowego oddziału to koszt rzędu kilkuset tysięcy złotych albo nawet ponad miliona złotych. Do tego dochodzą koszty stałe.

Nie wszystkie miasta są gotowe na zmianę, dlatego, jak bankowcy mówią nieoficjalnie, ustawiają tak warunki przetargu, żeby na pewno spełniał je bank, który przez ostatnie lata obsługiwał samorząd. – Zmiana banku to dla miasta wielka operacja, i do tego kosztowna. Miasto musi powiadomić o zmianie rachunku tysiące mieszkańców i instytucji. Również z reguły zmiana banku nie jest mile odbierana przez mieszkańców – mówi Agnieszka Pietkun. Jednakże reżim prawa zamówień publicznych jest w tym przypadku nieunikniony.

Jest się o co bić. – Roczny budżet dużego miasta wynosi 0,5 – 3 mld zł, a w przypadku Warszawy ponad 10 mld zł. Te liczby obrazują atrakcyjność miasta jako klienta banku – wyjaśnia Agnieszka Pietkun, dyrektor ds. sprzedaży biura sektora publicznego w Pekao.

Nawet jeśli opłata za obsługę budżetu miasta jest niższa niż koszty, które bank ponosi, co zdarza się często, to instytucja i tak na tym zarabia. – Sektor publiczny oznacza stabilne, dość przewidywalne przychody dla banku – mówi Dariusz Kacprzyk, dyrektor departamentu współpracy z korporacjami BRE Banku. – To atrakcyjne źródło płynności czy przychodów pozaodsetkowych.

Pozostało 83% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"