Ministerstwo Pracy chce, by Fundusz Pracy dostał 1 mld zł ponad to, co zapisano w budżecie. Nie są to pierwsze pieniądze, jakimi resort wspiera rynek pracy, bo jak przyznała minister pracy Jolanta Fedak, wydała już prawie pół miliarda dodatkowych pieniędzy, a oprócz miliarda chce wydać jeszcze ponad 164 mln zł kolejnej rezerwy. – Jesteśmy przeciwko zwiększaniu wydatków w FP – mówi jednak Ludwik Kotecki, wiceminister finansów.
Czesława Ostrowska, wiceminister pracy, przyznaje, że na początku tego roku jeszcze bardziej niż w poprzednich latach zróżnicowały się lokalne rynki pracy. – Są regiony i grupy bezrobotnych, które wymagają dodatkowego wsparcia – tłumaczy.
A rząd i parlament o ponad połowę zmniejszyły pieniądze z FP na aktywną pomoc bezrobotnym. W zeszłym roku było to 7 mld zł, a w tym ma być zgodnie z budżetem – 3,23 mld zł. Zdecydowano tak pomimo protestu związków zawodowych i organizacji przedsiębiorców. W kasie FP będzie w tym roku ponad 13 mld zł. Ma on wydać tylko ok. 8,7 mld zł. Pozostałe pieniądze posłużą zmniejszaniu deficytu i długu publicznego, co Ministerstwo Finansów w liście do KE, w którym przedstawiało ścieżkę zmniejszania deficytu, policzyło jako 0,28 proc. PKB oszczędności w tym roku.
Bezrobotnych więcej, mało ofert pracy
Postępowanie rządu dziwi ekonomistów i przedsiębiorców. – Nie wygląda to dobrze wizerunkowo. Pokazuje, że w rządzie wciąż ścierają się różne racje – uważa Marcin Peterlik z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. – Najpierw rząd decyduje się na cięcia, potem na zwiększanie wydatków.
Jednak dane ze stycznia i lutego pokazują, że bezrobocie rośnie w tempie szybszym, niż się tego spodziewano jesienią. Według wstępnych danych wyniosło w lutym 13,2 proc i nie wiadomo, czy spadnie w marcu. – Mroźna zima oraz to, że mamy mniej pieniędzy na aktywne działania, powodują, że mamy mało ofert pracy – przyznaje Krzysztof Bąk, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Lesku.