Samorządowcy protestują przeciwko "finansowemu kagańcowi", jaki chce nałożyć na lokalne budżety minister finansów. Chodzi o ograniczenie ich deficytów. Unia Metropolii Polskich żąda spotkania Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego z premierem Donaldem Tuskiem i ministrem Jackiem Rostowskim.
Samorządowcy z UMP i Związku Miast Polskich przewidują załamanie na rynku inwestycji samorządowych i w rezultacie "zejście Polski z drogi rozwoju". I podtrzymują stanowisko, że jeśli resort nie wycofa się z "nieprzemyślanych" decyzji, zaskarży je do Trybunału Konstytucyjnego.
To nie górnicy
– Nie można zmieniać reguł w trakcie gry i przerzucać odpowiedzialności za zadłużenie państwa na samorządy tylko dlatego, że to łatwiejsze niż cięcie wydatków państwowych – podkreśla Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, prezes UMP. – Jest rok wyborczy, a pan minister Rostowski wie, że samorządowcy to nie stoczniowcy czy górnicy. I że nie przyjdą przed Sejm palić opony.
Wojna o limity deficytów trwa od jesieni 2010 r., gdy minister zarzucił samorządom, że nadmiernie się zadłużają. Problem nabrzmiał, gdy w grudniu Ministerstwo Finansów wydało rozporządzenie zmieniające sposób naliczania deficytu (m.in. trzeba teraz wliczać do niego zobowiązania wynikające z prowadzenia projektów w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego).
Co więcej, po konsultacjach z unijnym komisarzem Ollim Rehnem minister zapowiedział wprowadzenie kolejnych mechanizmów ograniczających deficyt polskich samorządów, m.in. tzw. nowej reguły wydatkowej. Już w przyszłym roku samorządy nie będą mogły uchwalać deficytu wyższego niż 4 proc. swoich dochodów, a w 2015 r. – 1 proc.