Miejskie inwestycje pójdą pod nóż?

Cięcie deficytów w szczycie inwestycyjnym nie ma sensu – twierdzą prezydenci polskich miast

Publikacja: 06.04.2011 21:14

Jak wynika z obliczeń Unii Metropolii Polskich, zmiany, jakie chce wprowadzić Ministerstwo Finansów,

Jak wynika z obliczeń Unii Metropolii Polskich, zmiany, jakie chce wprowadzić Ministerstwo Finansów, sprawią, że tylko na planowane do 2015 r. inwestycje 12 największych miast zabraknie ponad miliarda złotych. Nie wszędzie cięcia będą równie bolesne, a najwięcej – paradoksalnie – mogą stracić te samorządy, które nie zdążyły się jeszcze zadłużyć.

Foto: Rzeczpospolita

Samorządowcy protestują przeciwko "finansowemu kagańcowi", jaki chce nałożyć na lokalne budżety minister finansów. Chodzi o ograniczenie ich deficytów. Unia Metropolii Polskich żąda spotkania Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego z premierem Donaldem Tuskiem i ministrem Jackiem Rostowskim.

Samorządowcy z UMP i Związku Miast Polskich przewidują załamanie na rynku inwestycji samorządowych i w rezultacie "zejście Polski z drogi rozwoju". I podtrzymują stanowisko, że jeśli resort nie wycofa się z "nieprzemyślanych" decyzji, zaskarży je do Trybunału Konstytucyjnego.

To nie górnicy

– Nie można zmieniać reguł w trakcie gry i przerzucać odpowiedzialności za zadłużenie państwa na samorządy tylko dlatego, że to łatwiejsze niż cięcie wydatków państwowych – podkreśla Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, prezes UMP. – Jest rok wyborczy, a pan minister Rostowski wie, że samorządowcy to nie stoczniowcy czy górnicy. I że nie przyjdą przed Sejm palić opony.

Wojna o limity deficytów trwa od jesieni 2010 r., gdy minister zarzucił samorządom, że nadmiernie się zadłużają. Problem nabrzmiał, gdy w grudniu Ministerstwo Finansów wydało rozporządzenie zmieniające sposób naliczania deficytu (m.in. trzeba teraz wliczać do niego zobowiązania wynikające z prowadzenia projektów w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego).

Co więcej, po konsultacjach z unijnym komisarzem Ollim Rehnem minister zapowiedział wprowadzenie kolejnych mechanizmów ograniczających deficyt polskich samorządów, m.in. tzw. nowej reguły wydatkowej. Już w przyszłym roku samorządy nie będą mogły uchwalać deficytu wyższego niż 4 proc. swoich dochodów, a w 2015 r. – 1 proc.

– Z nami pan minister niczego nie konsultował, tylko z dnia na dzień postawił samorządy pod ścianą, łamiąc wszelkie reguły – mówi Ryszard Grobelny, prezydent Poznania, prezes Związku Miast Polskich. – Bez vacatio legis, wliczając np. inwestycje tzw. publiczno-prywatne do deficytu, choć w UE ich się nie wlicza.

Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, przyznaje, że samorządy zaciągają coraz więcej kredytów.

– Ale to są przecież kredyty na inwestycje, w ogromnej części zaciągane po to, by móc obsłużyć fundusze unijne – irytuje się Dutkiewicz. – Samorządy zadłużają się w sposób przemyślany i obliczalny, zaś kreatywna księgowość i żonglerka finansami to raczej domena rządu.

– Rzeczywiście – zgadza się z nim Grobelny. I ironizuje: – Samorządy nie pożyczają na emerytury, nie one uchwalają podwyżki dla nauczycieli i nie one, tylko Sejm cztery lata temu obciął samorządom dochody z podatku PiT. Gdyby nie to, deficyt samorządów byłby bliski zeru.

Minister finansów uważa jednak, że konieczne jest wprowadzenie deficytowych "zabezpieczeń". Jak zaznacza biuro prasowe resortu, w latach 2006 – 2010 wzrost zadłużenia samorządów następował szybciej niż wzrost zadłużenia państwa. I dodaje, że w ocenie ministerstwa projektowane rozwiązania "nie powinny stanowić ograniczenia możliwości inwestycyjnych samorządów".

Kto zaciśnie pasa

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski rozumie kłopot rządu z deficytem, ale uważa, że proponowane cięcia mogą przynieść więcej strat niż zysków. – Minister, ograniczając kredytowe możliwości samorządów, obcina wpływy do budżetu państwa z podatków, generowanych przez lokalne inwestycje – podkreśla Truskolaski. – To oznacza, że zamiast oszczędności mogą być straty, nie mówiąc już o bardzo groźnym skutku, jakim będzie ograniczenie, a nawet rezygnacja z rozpoczętych już przedsięwzięć. Zwłaszcza tam, gdzie w związku ze spiętrzeniem inwestycji samorządy planowały szczególnie wysoki deficyt.

Prezydenci już obliczyli, że z powodu zmian największe polskie miasta będą musiały zrezygnować z inwestycji na co najmniej miliard złotych. Paradoksalnie najmocniej będą musiały zacisnąć pasa ci, którzy dotąd się nie zadłużali, planując inwestycyjny skok od 2012 r.

Tylko Łódź (planowany deficyt w 2012 r. 8,8 proc.) szacuje, że w ciągu czterech lat będzie trzeba obciąć ponad 380 mln zł. A w planie jest nie tylko modernizacja dworca, ale też m.in. Specjalna Strefa Sztuki, biotechnonanopark, spalarnia śmieci, terminal na lotnisku i rewitalizacja śródmieścia.

– Mniej stracą miasta, które weszły w inwestycje związane z Euro 2012, bo one zadłużyły się wcześniej i de facto te kredyty już konsumują – martwi się Piotr Uszok, prezydent Katowic, który tylko w przyszłym roku będzie miał na inwestycje o ponad  180 mln zł mniej niż planował, przy 16-procentowym deficycie.

Katowicki katalog zagrożeń też jest obszerny: budowa międzynarodowego centrum kongresowego, sala koncertowa dla Narodowej Orkiestry Polskiego Radia i związana z nimi modernizacja układu komunikacyjnego w centrum. – Jest jeszcze projekt przebudowy sieci tramwajowej aglomeracji śląskiej wart  800 mln zł, Muzeum Śląskie, modernizacja dróg – wylicza Uszok. – Mogę mieć ogromne problemy ze sfinansowaniem tych zamierzeń, bo potrzebne są kredyty. Na przebudowę dworca kolejowego też teraz nie bardzo mnie stać, bo minister nie pozwala się zadłużać. Ale to absurd, bo Katowice mają pełną zdolność kredytową, a na dodatek bardzo wysokie oceny ratingowe.

UMP wskazuje, że w najczarniejszym scenariuszu może dojść do konieczności zrywania zawartych już umów. – Ja już mam podpisanych takich kilkanaście, w większości unijnych, i w ogóle sobie tego nie wyobrażam – mówi Piotr Krzystek, prezydent Szczecina, którego deficyt w 2012 r. zaplanowany na  14 proc. tylko w przyszłym musi spaść o 10 proc. Czy kosztem budowy obwodnicy śródmiejskiej? Trasy Północnej?

– Jeśli samorządy nie wykorzystają środków unijnych, to one wrócą do Brukseli – podkreśla Krzystek. – Mam nadzieję, że minister wycofa się ze swoich planów, a jeśli nie, to będziemy szukać jakichś innych rozwiązań.

Prezydenci liczą na kompromis. Jak się okazuje, resort także. – Prace nad nową regułą wydatkową nie zostały jeszcze zakończone – informuje biuro prasowe.

Samorządowcy protestują przeciwko "finansowemu kagańcowi", jaki chce nałożyć na lokalne budżety minister finansów. Chodzi o ograniczenie ich deficytów. Unia Metropolii Polskich żąda spotkania Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego z premierem Donaldem Tuskiem i ministrem Jackiem Rostowskim.

Samorządowcy z UMP i Związku Miast Polskich przewidują załamanie na rynku inwestycji samorządowych i w rezultacie "zejście Polski z drogi rozwoju". I podtrzymują stanowisko, że jeśli resort nie wycofa się z "nieprzemyślanych" decyzji, zaskarży je do Trybunału Konstytucyjnego.

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów