Minister Jacek Rostowski ograniczył przepisami z 23 grudnia 2010 r. możliwość zaciągania zobowiązań przez miasta, zmieniając sposób liczenia ich długu. Jako dług w danym roku trzeba teraz uwzględniać także inwestycje, których spłata jest rozłożona na lata. – Pracujemy, a nagle przychodzi ktoś z siekierą i mówi: „Nie wolno wam się zadłużać". A od kiedy? „Od przedwczoraj". Mamy się rozwijać czy zwijać? – pyta Lesław Fijał, skarbnik Krakowa.
Rozporządzenie ma zahamować zadłużanie się samorządów. Ale ich reprezentanci twierdzą, że samorządy odpowiadają tylko za niecałe 6 procent naszego długu publicznego, który wynosi ok. 670 mld zł (dane na koniec 2009 r.). Za ponad 94 procent tego długu odpowiada natomiast budżet państwa.
W dodatku to samorządy na inwestycje przeznaczają ponad 23 proc. swoich środków, a rząd – tylko 5 proc. Samorządy w 2009 roku przeznaczyły na inwestycje publiczne w całym kraju ok. 40 mld zł, a rząd jedynie 15 mld zł – informują władze Krakowa.
– W przeciwieństwie do rządu nie przejadamy kredytów, tylko je inwestujemy – wskazywał też Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. Wynikiem tego oburzenia samorządowców jest właśnie skarga do Trybunału Konstytucyjnego.
– Rozporządzenie ogranicza samodzielność samorządów gwarantowaną przez konstytucję – nie ma wątpliwości Andrzej Oklejak, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. prawnych. – Przepisy Jacka Rostowskiego wykraczają poza delegację ustawową, czyli rozszerzająco interpretują ustawę o finansach publicznych. Minister nie może zastępować przyjmującego ustawy parlamentu i ingerować w finanse samorządów.