Minister finansów Jacek Rostowski, chcąc zrealizować zobowiązania unijne, dąży do ograniczenia deficytu sektora finansów publicznych. I to jest chwalebne, gdyż dzięki temu uda się ograniczyć wzrost zadłużenia, obciążający wszakże każdego z nas.
Rząd pragnie restrykcjami objąć wszystkie elementy tego sektora, w tym budżety jednostek samorządu terytorialnego. Takie działanie budzi już jednak istotne wątpliwości, bo przecież nie wszyscy w tym samym stopniu odpowiadają za deficyt i narastanie zadłużenia. Akurat deficyt, a co za tym idzie – zadłużenie w samorządach jest znacznie mniejsze niż w sektorze rządowym: zaledwie 13 proc. (deficyt) i 8 proc. (dług).
Trzeba się jednak pogodzić z faktem, że deficyt w jednostkach samorządu terytorialnego musi w następnych latach maleć. Minister Rostowski, chcąc mieć pewność, że to nastąpi, chce narzucić dodatkowe ograniczenia na budżety samorządowe. Obok istniejącego już wymogu zrównoważenia dochodów i wydatków bieżących oraz ograniczenia możliwości zadłużania chce ograniczyć deficyt w każdej gminie, powiecie, województwie, do 4 proc., 3 proc., 2 proc. i 1 proc. odpowiednio w 2012, 2013, 2014 i dalszych latach. To budzi już olbrzymi sprzeciw, z kilku (a może nawet kilkunastu) powodów.
Przede wszystkim działanie to jest:
1) bezsensowne,