Reklama

Beata Morawiec o naborze do SN: Dziwię się tym, co mają sukcesy, a brali udział w pseudokonkursie

Żaden racjonalnie wybrany do Rady sędzia nie zdecydowałby się w takiej sytuacji poprzeć prokuratora do Sądu Najwyższego - mówi "Rzeczpospolitej" Beata Morawiec, sędzia, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis.

Aktualizacja: 30.08.2018 13:01 Publikacja: 30.08.2018 08:00

Sędzia Beata Morawiec

Sędzia Beata Morawiec

Foto: Fotorzepa / Magda Starowieyska

Rzeczpospolita: Krajowa Rada Sądownictwa zakończyła nabór kandydatów do SN. Śledziła go pani na bieżąco. Pierwsze wrażenia?

Beata Morawiec, sędzia, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis: Jestem przerażona.

Czym?

Tym, jak się go dokonuje. Po tym, co widziałam, jestem skłonna uwierzyć w to, co mówiono, że KRS „tylko zatwierdza listę przedstawioną przez ministra sprawiedliwości". Bo jak w to nie wierzyć, skoro minister, gdy jednej z kandydatur sprzeciwia się Rada, przychodzi na posiedzenie i interweniuje. Skutecznie. To wprost nie do uwierzenia.

Czytaj także: Kim są kandydaci wybrani do Sądu Najwyższego

Reklama
Reklama

A wśród wybranych dostrzegła pani jakieś wyjątkowe nazwiska?

Wybrani to nominanci. Nie zasłużyli na zajęcie w polskim sądownictwie najwyższej pozycji.

Patrząc choćby na pani najlepiej znany Kraków, można jednak dostrzec nazwiska znanych, wybitnych prawników.

To prawda. Dziwię się, że przy swej pozycji zdecydowali się wziąć udział w tym pseudokonkursie, niezgodnym z konstytucją.

Co jest niezgodne z konstytucją?

Niemal wszystko. Od braku kontrasygnaty premiera na obwieszczeniu prezydenta po wybór kandydatów przez niekonstytucyjnie wybraną KRS.

Reklama
Reklama

A jak pani ocenia, że do Izby Dyscyplinarnej KRS zarekomendowała aż sześciu prokuratorów?

Żaden racjonalnie wybrany do Rady sędzia nie zdecydowałby się w takiej sytuacji poprzeć prokuratora do Sądu Najwyższego.

Skąd pani zdaniem tyle emocji budzi konkurs, który właśnie się zakończył? Przecież sędziów do SN wybierano nie po raz pierwszy...

Tych konkursów nie da się porównać. Do niedawna kandydaci do SN przechodzili gęste sito. Byli wielokrotnie oceniani, analizowano ich dorobek orzeczniczy, naukowy, odbywali delegacje w SN itd. A teraz wystarczy pół godziny. Dużo mniej niż w konkursie do sądu rejonowego. ©?

—rozmawiała Agata Łukaszewicz

Prawo karne
Prokurator krajowy o śledztwach ws. Ziobry, Romanowskiego i dywersji
Konsumenci
Nowy wyrok TSUE ws. frankowiczów. „Powinien mieć znaczenie dla tysięcy spraw”
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Samorząd
Więcej czasu na plany ogólne w gminach. Bruksela idzie Polsce na rękę
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama