Z pytaniem prejudycjalnym w tej sprawie do Trybunału Sprawiedliwości UE zwrócił się Sąd Okręgowy w Warszawie.
Kanwą pytań jest siedem spraw karnych zawisłych przed tym sądem. W każdej z tych spraw w składzie sędziowskim znajduje się sędzia delegowany z sądu niższej instancji decyzją Ministra Sprawiedliwości. Co więcej, niektórzy z tych sędziów zajmują również stanowiska rzeczników dyscyplinarnych będących zastępcami Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych.
W tym kontekście sędzia SO w Warszawie zwrócił się z pytaniem o zgodność z prawem unijnym, polskich przepisów, które przyznają Ministrowi Sprawiedliwości będącemu zarazem Prokuratorem Generalnym uprawnienie do delegowania sędziów do sądów wyższej instancji na czas nieokreślony oraz do odwołania sędziego z takiej delegacji w każdym czasie w sposób dyskrecjonalny.
Rzecznik generalny M.Bobek stanął na stanowisku, że delegowanie (sędziowskie) powinno następować zwykle na czas określony, definiowany w kategoriach długości okresu delegowania lub do czasu wystąpienia innego obiektywnie możliwego do ustalenia zdarzenia.Z tego względu wykonywanie nieograniczonych, niepodlegających kontroli i nieprzejrzystych uprawnień dyskrecjonalnych przyznanych Ministrowi Sprawiedliwości będącemu zarazem Prokuratorem Generalnym w zakresie delegowania sędziów i odwoływania ich w dowolnym momencie w zależności od jego uznania wydaje się znacznie wykraczać poza to, co można uznać za rozsądne i konieczne do zapewnienia prawidłowego funkcjonowania krajowego wymiaru sprawiedliwości i organizacji pracy w jego ramach.
W opinii rzecznik generalny TSUE wskazał, że nie dość, że uprawnienie do korzystania z tego nieograniczonego zakresu uznania zostało przyznane członkowi rządu, to w dodatku ten członek rządu łączy dwie funkcje. W rzeczywistości bowiem Minister Sprawiedliwości jako Prokurator Generalny jest naczelnym organem prokuratury i zwierzchnikiem wszystkich powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury. W szczególności prawo przyznaje mu uprawnienie do wydawania podległemu prokuratorowi poleceń „dotyczących treści czynności procesowej", a ten ostatni ma obowiązek się do nich zastosować. - W ten sposób dochodzi do „piekielnego" przymierza dwóch organów instytucjonalnych, które w normalnych warunkach powinny działać odrębnie - pisze Michal Bobek.