Na sędziowskim forum dyskusyjnym zawrzało. „Dzisiaj rano się pojawił. Wchodzę, patrzę - figuruje na stole. Podkładka wygląda, bo ja wiem - jak podstawka pod mszał. Ale najlepszy jest sam młotek - wielkości i wyglądu takiego solidnego tłuczka do mięsa. Totalna żenada i obciach. Na wszelki wypadek schowałem za firankę (...)- pisze jeden z sędziów.
„Ja dzisiaj dostałem młotek!.Solidny sprzęt, nie powiem. Dębowy, z pasującą do niego podkładką. Niestety odgłos pukania w tę podkładkę jest beznadziejny, przypomina odgłos bicia młotkiem w metalowe dłuto, albo klepania kosy. Dopiero jak walnę nim w kodeks albo w stół dźwięk jest odpowiednio dostojny” - opowiada o swoich pierwszych wrażeniach inny.
I kolejne głosy: „Młotki w które wyposażono nasze sale nie dają niestety w ogóle poważnego efektu dźwiękowego, albowiem podkładka jest wydrążona w środku, więc to brzmi jak z dziecięcego zestawu instrumentów perkusyjnych, który kupiłem córce. Z doświadczeń przeprowadzonych stwierdzam, że efektownie brzmi pociągnięcie takowym po okładce grubych akt”.
„Trzeba będzie zamówić coś samemu na mieście. Nie ma to jak państwowy biznes. Zawsze coś sp....olą. Gdybym nie widział, to bym chyba nie uwierzył, że młotek do stukania też można sp....lić.
A wszystko zaczęło się od rozporządzenia, które w drugiej połowie roku wydał ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zgodnie z nim, przewodniczący składu ma prawo używać młotka do uciszania publiczności.