To do nich trafia najwięcej spraw zwykłych obywateli. Począwszy od niezapłaconych mandatów poprzez procesy nietrzeźwych kierowców aż po chuligańskie wybryki.
Dlaczego przestają istnieć? Chodzi o racjonalne wykorzystanie kadry (sędziowie w całym kraju powinni być obciążeni podobnie) i oszczędności na etatach funkcyjnych (przewodniczących wydziałów, kierowników sekretariatów). Minister sprawiedliwości korzystając z przysługującego mu prawa, likwiduje więc niektóre sądy, a inne tworzy. Od nowego roku wiele się zmieni – na podstawie nowych rozporządzeń (DzU. nr 234, poz. 1579, 1582).
[srodtytul]Oszczędzanie na małych[/srodtytul]
[link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=162548]Ustawa o ustroju sądów powszechnych[/link] daje ministrowi sprawiedliwości kilka poważnych uprawnień – m. in. i takie do tworzenia i znoszenia (likwidacji) sądów. Decyzje podejmuje po zasięgnięciu opinii Krajowej Rady Sądownictwa.
– Nie sprzeciwialiśmy się tej propozycji. Przeważyły względy ekonomiczne – tłumaczy nam Stanisław Dąbrowski, przewodniczący Rady. I dodaje, że wydziały grodzkie (najniższy szczebel w hierarchii sądownictwa) są traktowane po macoszemu. Zdarza się, że sędziowie odesłani do orzekania w nich traktują to jako karę.