We wtorek w redakcji „Rzeczpospolitej" odbyła się debata „Zawód sędziego koroną zawodów prawniczych".
W gronie najwybitniejszych ekspertów zastanawiano się, w jakim stopniu istnieje problem z początkiem kariery sędziowskiej i jak mu zaradzić. Wniosek jest prosty: problem istnieje, i to poważny, a działać trzeba szybko. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Krajowej Rady Sądownictwa wynika bowiem, iż 57 proc. respondentów ocenia dzisiejszy nabór do zawodu sędziego jako zły, a 52 proc. twierdzi, że osoby, które dziś przychodzą do sądu, radzą sobie gorzej niż ich koledzy po asesurze.
Antoni Górski, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa przypominał, że do 5 maja 2009 r. podstawową drogą dochodzenia do zawodu sędziowskiego była asesura. Z tym dniem wszedł jednak w życie wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał tamte uregulowania za niezgodne z konstytucją. Wtedy to rozpoczęły się dyskusje, co robić. Wszystkie toczyły się pod hasłem: sędzia – koroną zawodów prawniczych.
– Dyskusje trwały i nagle wszyscy dostrzegli, że czas ucieka. Zdecydowano się więc na rozwiązanie prowizoryczne – mówi sędzia Górski. – Młodym ludziom po egzaminie sędziowskim i dwuletnim stażu asystenckim lub referendarskim umożliwiono kandydowanie do urzędu sędziego. Przyszła wprawdzie fala zgłoszeń, ale głównie asystentów i referendarzy. Z innych zawodów prawniczych zgłoszenia są bardzo rzadkie – niespełna 10 proc. (do tej pory nie zgłosił się żaden notariusz).
Problem dostrzega Ministerstwo Sprawiedliwości. Wiceminister Wojciech Węgrzyn zapewniał wczoraj, że resort pracuje nad powrotem do początków kariery sędziowskiej na kształt asesury. Chodzi o stworzenie sędziego na próbę czy też podsędka, który orzekałby np. w sprawach o wykroczenia. Nie wszystkim dyskutantom podoba się pomysł wprowadzenia sędziego na próbę. – Sama nazwa jest niefortunna. To tak jakby wyroki przez nich wydawane też były na próbę, a tak przecież być nie może – twierdzili przeciwnicy.