24 października w Sądzie Najwyższym miało się odbyć Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. I do niego nie doszło, bo zabrakło kworum z uwagi na zachowanie tzw. starych sędziów SN. Pan jest jednym z nich.
Słuchałem wypowiedzi rzecznika prasowego SN, byłego wiceministra w rządzie PiS, jak zawsze „bezstronnego i obiektywnego”. Stwierdził, że zachowujemy się jak dzieci. Tak mi się wtedy przypomniało: ktoś mądry powiedział, że jeśli nie staniemy się jak dzieci, to nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego. No, ale może ja się nie znam, a ten ktoś się mylił. Tak sobie jednak myślę, że sędziowie SN – jak ich pani nazywa: „starzy” – przypominają takie „prawnicze dzieci”. Wciąż idealistycznie wierzą, że „ius est ars boni et aequi” (prawo jest sztuką tego, co dobre i słuszne – przyp. red.). Powinni współpracować z politykami Zjednoczonej Prawicy i pomagać w rozwalaniu wymiaru sprawiedliwości. A tu masz babo placek – nie poszli na lep awansów, apanaży, przywilejów, „nie jedli z ręki” politykom. Naprawdę, jak dzieci „głupio” wierzą, że prostolinijność, bezinteresowność i konsekwencja definiuje Sąd Najwyższy. Dla pana rzecznika, neosędziego, to naiwne, dla mnie wiarygodne. Wyjaśnia też, dlaczego nie poszliśmy na Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Zgromadzenie Ogólne to dla nas sacrum. Podobnie jak dzieci nie uznajemy zgniłych kompromisów. Profanum? Nie, dziękuję, to za mało.