Słyszałem, że złożył pan sędzia ponad 260 wniosków o wyłączenie pana z prowadzenia konkretnych spraw z powodu zastrzeżeń do wyboru nowych sędziów. A przecież sam pan jest nowym sędzią. Dlaczego więc składa pan te wnioski?
Składam je tylko w konkretnych sprawach, rozstrzygając je z uwagi na treść m.in. wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 8 listopada 2021 r. (Dolińska-Ficek, Ozimek, 49868/19 i 57511/19). Wynika z niego, że orzeczenie wydane przez sąd, w którym uczestniczy sędzia powołany do Sądu Najwyższego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, której część sędziowską wybiera parlament, a nie sami sędziowie, narusza standard art. 6 konwencji (sądu ustanowionego ustawą). Dotyczy więc mnie. Powoduje to poważne ryzyko traktowania takiego orzeczenia jako wadliwego, naruszania konwencji, roszczeń odszkodowawczych.
Co pisze pan w tych wnioskach?
Ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości interes stron i ich prawo do rzetelnego procesu oraz dobro państwa wnoszę o wyłączenie mnie od orzekania w poszczególnych sprawach. Zastrzegam, że jestem sędzią, a orzeczenia wydawane przeze mnie istnieją, ale do naprawy na drodze legislacyjnej stwierdzonego problemu rozsądne jest niewydawanie orzeczeń, które mogą być nieostateczne, kwalifikowane jako wydane w warunkach nieważności postępowania i stanowić kłopot dla stron. Chodzi o to, by strona otrzymała orzeczenie ostateczne i nie powinno być wątpliwości ze względu na sąd, który je wydaje. Państwo ma zapewnić obywatelowi prawo do sądu w rozumieniu art. 45 konstytucji, art. 6 konwencji czy art. 47 Karty praw podstawowych. A nic się nie dzieje, aby ten problem rozwiązać na jedynej możliwej drodze – zmian legislacyjnych. Uczono mnie już na aplikacji, że nie można wydawać orzeczeń w warunkach nieważności postępowania. A od orzeczeń Sądu Najwyższego nie ma zasadniczo drogi odwoławczej, by można było się powołać na nieważność postępowania. Tylko i aż tyle.
Ale wygląda to jak taśma. Nie ma drugiego takiego sędziego w Sądzie Najwyższym.