Sędzia jednego z podkrakowskich sądów chciał zmienić miejsce orzekania. Poprosił więc ministra sprawiedliwości o przeniesienie. Podał kilka ewentualności. W jednym mieście często przebywał, w drugim był zameldowany, w trzecim mieszkała żona z dwójką dzieci. Sędzia nie miał możliwości kupienia sobie własnego mieszkania, więc je wynajmował, choć po przeniesieniu mógłby mieszkać z żoną.
Sprawy rodzinne to jedno. Sędzia, składając wniosek, wskazał też okoliczności dotyczące obsady sędziowskiej w proponowanych sądach, które umożliwiłyby przeniesienie, np. nominacje na stanowisko do okręgu.
Trzeci argument to czas oczekiwania: sędzia od czterech lat stara się o przeniesienie służbowe. W dodatku od początku kariery orzekał niemal w każdym wydziale, tak więc szybko mógłby zacząć orzekać w każdym z sądów, do których chce się przenieść.
Mimo to minister sprawiedliwości odmówił. Tłumaczył, że liczba sędziów w sądzie, z którego chce odejść, nie powinna się zmniejszyć. Sędzia złożył wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Do argumentów dodał chorobę dziecka i trudności z opieką nad nim, kiedy nie może liczyć na pomoc rodziny.
Minister znowu odmówił. Sędzia, traktując jego decyzje jako decyzje administracyjne, złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.Wskazał w niej zaniedbania ministra, m.in. pominięcie okoliczności osobistych, zaniechanie ustaleń dotyczących sytuacji kadrowej, przewlekłość postępowania oraz uniemożliwienie mu czynnego udziału w postępowaniu. W odpowiedzi na skargę minister wniósł o jej odrzucenie.