Urszula Łobodzińska: Nagrody dla wybranych i inne problemy pracowników sądów

Protesty w sądownictwie dotyczą nie tylko wynagrodzeń, ale także złej kultury i organizacji pracy oraz rozpowszechnionego w niej mobbingu.

Aktualizacja: 16.12.2021 11:04 Publikacja: 16.12.2021 07:05

Protest pracowników sądów i prokuratury

Protest pracowników sądów i prokuratury

Foto: PAP/Wojciech Olkuśnik

Listopad 2021 roku, jeden z sądów na Mazowszu. Na ośmiu zatrudnionych tam asystentów sędziów nagrodę w wysokości 11 096 zł brutto ma dostać jeden. Reszta – nic. Po trudnych negocjacjach prezesa i dyrektora sądu ze związkiem zawodowym nagroda podzielona zostaje na pół i dostają ją dwie osoby z ośmiu.

Zachód Polski, urzędnik sądowy, a zarazem honorowy dawca krwi. Ma grupę O RH-. Wie, że jego krew należy do najbardziej uniwersalnej grupy, dlatego w swoim życiu oddał jej już 20 litrów. Pech chciał, że po raz kolejny oddał ją w październiku 2021 roku. Nie było go w pracy dwa dni. Efekt? W tej transzy nie dostanie ani złotówki.

Inny sąd, ze stolicy. Jedna z najdłużej pracujących tam asystentek sędziego, najlepsza w wydziale. Pracuje ze wszystkimi sędziami, którzy odkładają specjalnie dla niej trudniejsze sprawy, bo inni sobie z nimi nie poradzą. Niestety, w zeszłym roku w pracy zaraziła się koronawirusem. Od tamtej pory cierpi na przewlekłe migreny i co jakiś czas musi brać zwolnienie lekarskie. Ona też nie dostanie nagrody, choć wielu innych, mniej doświadczonych asystentów w tym sądzie może liczyć na dodatkowy zastrzyk gotówki na poziomie ponad 4 tys. zł brutto.

Dolny Śląsk, starsza inspektor sądowa z 19-letnim stażem pracy. Pomimo lekkiego stopnia niepełnosprawności w tym roku przebywała na zwolnieniu lekarskim łącznie tylko 15 dni. Oprócz tego osiem dni spędziła z dzieckiem w szpitalu. Ona też nie dostanie dodatkowych środków, a przeznaczone na jej etat pieniądze dostaną osoby, które nieobecności miały mniej.

Takich historii w całej Polsce są tysiące. O co tu chodzi?

Czytaj więcej

Zemsta za bunt w sądach? Związkowcy krytykują wytyczne resortu Ziobry

Śniadania pod lupą

Od lipca w całej Polsce trwają protesty pracowników sądów, którzy domagają się od rządu działań w obliczu coraz bardziej katastrofalnej sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości. Pracownicy wykorzystują przysługujące im w ciągu dnia 15-minutowe przerwy na wspólne „śniadania sądowe": wychodzą przed zakłady pracy z transparentami z postulatami i robią sobie zdjęcia, które następnie są publikowane w internecie. Pokazuje to determinację i jedność pracowników, ale też ich desperację, bo poświęcanie jedynej przerwy w pracy na protestowanie jest wyczerpujące. Protesty wyglądają w ten sposób, bo pracownikom sądów ustawowo odebrano prawo do strajku. Według ustawodawcy są oni tak ważni dla funkcjonowania państwa, że nie mogą przestać pracować. Niestety, nie są na tyle ważni, by ich praca była godnie wynagradzana.

Oprócz „śniadań sądowych" związki zawodowe KNSZZ Ad Rem, OZZ Kuratorów Sądowych i ZZ Prokuratorów Pracowników Prokuratury RP 10 września zorganizowały w Warszawie demonstrację pracowników wymiaru sprawiedliwości. Marsz liczył kilka tysięcy ludzi i zablokował stolicę na wiele godzin. 30 września pod gmachem resortu sprawiedliwości związki stworzyły czerwone miasteczko pracowników sądów i prokuratur, które dołączyło do białego miasteczka pracowników ochrony zdrowia. Związkowcy i pracownicy wymiaru sprawiedliwości z całej Polski zjeżdżają do Warszawy, by według ustalonego grafiku mieszkać i spać w polowych warunkach i codziennie przypominać ministerstwu o swoich postulatach.

Resort się nie ugina

Ministerstwo pozostaje jednak nieugięte. Spotyka się tylko z wybranymi związkami zawodowymi, tak jak to się odbywa obecnie w oświacie. Szkoda, bo np. związek KNSZZ Ad Rem ma propozycje gotowych rozwiązań, m.in. wzorowanych na innych krajach regulaminów antymobbingowych. Tymczasem zespół antymobbingowy działający w ministerstwie, który teoretycznie funkcjonuje od 2017 r., nie odpowiada na maile ani telefony pracowników. Zaczął pracować dopiero od listopada tego roku, kiedy to dziennikarka jednej z telewizji zadzwoniła do MS i usłyszała od dyspozytora, że takiego zespołu nie ma.

W październiku MS podpisało z Solidarnością i dwoma mniejszymi związkami porozumienie, w którym powtórzyło deklaracje leżące na stole już od dawna. Resort zobowiązał się do wypłacenia pracownikom jednorazowej nagrody w wysokości 6 proc. wynagrodzenia, zapowiedział zwiększenie liczby etatów w sądach, zintensyfikowanie działań zespołu do spraw przeciwdziałania mobbingowi oraz powołanie w jego skład specjalistów. W umowie nie ma jednak żadnych konkretów, liczb ani terminów. Ministerstwo poparło też postulat 12-proc. podwyżki, ale nie wiadomo, co z tego poparcia wynika, bo stosowne zapisy nie znalazły się w projekcie ustawy budżetowej na 2022 rok. Z punktu widzenia pracowników porozumienie wniosło więc niewiele, pozwoliło jednak ministerstwu chwalić się dialogiem ze stroną społeczną.

Ustawka z Solidarnością nie zakończyła protestów. Na początku listopada Ministerstwo Sprawiedliwości niespodziewanie znalazło środki na nagrody dla pracowników sądów. Wraz z informacją o nagrodach przekazało jednak wytyczne co do ich podziału. Warunkiem uzyskania nagród z pierwszej transzy, wysokości 750 zł brutto, za okres styczeń–wrzesień 2021 roku, jest nieprzebywanie w tym okresie na zwolnieniu lekarskim bądź urlopie bezpłatnym przez więcej niż 15 dni. Druga transza nagród, za październik br., jest prawie dwa razy większa, na każdy etat przysługuje 1385 zł brutto. Żeby zostać w niej uwzględnionym, pracownik nie mógł jednak spędzić ani jednego dnia na zwolnieniu, urlopie na żądanie bądź urlopie bezpłatnym. Nie ma mowy o stopniowaniu nagród proporcjonalnie do liczby dni nieobecności w pracy. Dodatek można dostać albo nie. Nieprzyznane danej osobie środki mają zaś zwiększać pulę środków dla osób, które opisane kryteria spełniają.

Nieracjonalne kryteria

Zaproponowane kryteria nie opierają się na racjonalnych i ogólnie przyjętych zasadach podziału tego typu wynagrodzeń. Ewidentnie chodzi tu o ukaranie pracowników, którzy w październiku uczestniczyli w protestach i masowo brali L4. Wytyczne resortu można też odebrać jako próbę zastraszenia. Zakwestionowanie prawa do korzystania ze zwolnień lekarskich w dobie pandemii wydaje się jednak nieodpowiedzialne i może mieć opłakane skutki. Teraz szczególnie pracownik nie powinien był być karany za to, że, widząc u siebie objawy infekcji i mając na względzie bezpieczeństwo oraz zdrowie innych pracowników, udał się do lekarza i został skierowany na test, a co za tym idzie, na kwarantannę lub izolację. Wątpliwe są też podstawy prawne wytycznych ministerstwa, bo warunki podziału dodatkowych środków finansowych dla pracowników winny być ustalane między pracodawcą a związkami zawodowymi. Co więcej, minister nie jest pracodawcą osób zatrudnionych w sądach, a jego wytyczne nie stanowią źródeł prawa powszechnego i ie mogą być stosowane bezpośrednio wobec pracowników sądów.

Wszystkie te argumenty podnosiły związki zawodowe działające w wymiarze sprawiedliwości. Żądały od dyrektorów i prezesów sądów, by ci nie kierowali się wytycznymi MS, ale zamiast tego podzielili dodatkowe środki zgodnie z prawem, ustalając zasady ze stroną społeczną. Odpowiedź wszędzie była taka sama: „Nie możemy tego zrobić, inaczej dyrektor straci pracę".

W normalnej sytuacji związkowcy byliby pewnie zszokowani, jednak w polskim sądownictwie już mało co zaskakuje. Pracownicy sądownictwa mają naprawdę ciężką i odpowiedzialną pracę. Pracują na bardzo wrażliwych danych osobowych, od nich zależą wpisy do rejestrów, prawidłowe doręczenia, prawidłowe prowadzenie akt, a asystenci sędziów piszą projekty wyroków, uzasadnień, postanowień. Kuratorzy sądowi opiekują się dysfunkcyjnymi rodzinami i pilnują, by przestępcy wykonywali orzeczone wobec nich kary i obowiązki. Pracownicy sądów codziennie spotykają się z największymi dramatami swoich współobywateli: zabójstwa i przestępstwa seksualne, rozwody i konflikty o opiekę nad dziećmi, eksmisje i upadłości konsumenckie. Trudne sprawy, których jest bardzo dużo – rocznie do sądów wpływa ich łącznie ok. 15 milionów.

Płace w sądzie na stanowiskach wspomagających (to kategoria, która obejmuje zdecydowaną większość osób zatrudnionych w sądach) zaczynają się poniżej najniższej krajowej, tj. 2,6 tys. zł brutto. Górna granica widełek to 8,4 tys. zł brutto. Nie ma jednak żadnych ministerialnych wytycznych mówiących, którzy pracownicy, na jakich stanowiskach i po jakim stażu pracy mają uzyskiwać pensje zbliżone do maksymalnej kwoty. Efekt? Uznaniowość i daleko idące nierówności w wynagrodzeniach w różnych częściach kraju, ale często również w ramach jednej apelacji czy nawet jednego zakładu pracy. Większość pracowników zarabia jednak pensję bliższą minimalnej krajowej. Również awans nie powoduje automatycznie podwyżki. Jeśli ktoś, np. w uznaniu doświadczenia, uzyskuje tytuł starszego sekretarza czy starszego asystenta, często oznacza to jedynie dłuższy napis na pieczątce i więcej obowiązków.

Inflacja, a w szczególności rosnące koszty żywności, energii, paliwa czy najwyższy w Europie wzrost cen mieszkań i opłat za wynajem, powoduje, że płace pracowników sądów realnie tracą na wartości. W 2021 r. nie dostali oni żadnej podwyżki inflacyjnej. Mieli jej też nie dostać w 2022 r. Po rozpoczęciu protestów ministerstwo obiecało podnieść wynagrodzenia o 4,4 proc. Tymczasem inflacja sięga obecnie 7 proc. Sytuacja jest dla pracowników tym bardziej niezrozumiała, że w tym roku politycy podnieśli swoje pensje o 40–60 proc.

Pensje i warunki

Ale protesty w sądownictwie dotyczą nie tylko wynagrodzeń, lecz także złej organizacji pracy w sądach czy rozpowszechnionego mobbingu. W tym roku związek zawodowy KNSZZ Ad Rem założył w swoich strukturach komisję do spraw mobbingu o nazwie „Bezpieczni". Odzew przekroczył najśmielsze oczekiwania. W całej Polsce związek prowadzi 20 oficjalnych postępowań o mobbing, a jedna sprawa trafiła już do sądu.

Jako przykład atmosfery i kultury pracy w sądach niech posłuży historia protokolantki, która w czasie przedłużającej się rozprawy chciała pójść do toalety, co zakomunikowała sędziemu. Ten pozostawał niewzruszony. W końcu pracownica napisała, że naprawdę musi wyjść, bo ma okres. Sędzia ogłosił więc wszystkim zebranym na sali rozpraw, że zarządza przerwę, bo protokolant musi zmienić podpaskę. Inna urzędniczka sądowa postanowiła postawić się przełożonej, która notorycznie na nią krzyczała, i poprosiła, by ta przestała. Kierowniczka, nadal krzycząc, zaczęła pytać innych pracowników w pokoju, czy kiedykolwiek krzyczała na rzeczoną urzędniczkę. Kiedy jej koleżanka w przypływie odwagi powiedziała: „np. teraz pani krzyczy", rozwścieczona kierowniczka zapytała: „a ty przypadkiem nie masz kredytu do spłacenia? Tak? To siedź cicho". Trudno nie odnotować, że w tę kulturę instytucjonalną wpisują się także działania kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości.

Autorka jest asystentem sędziego, wiceprzewodniczącą związku zawodowego asystentów sędziów Ad Rem

Listopad 2021 roku, jeden z sądów na Mazowszu. Na ośmiu zatrudnionych tam asystentów sędziów nagrodę w wysokości 11 096 zł brutto ma dostać jeden. Reszta – nic. Po trudnych negocjacjach prezesa i dyrektora sądu ze związkiem zawodowym nagroda podzielona zostaje na pół i dostają ją dwie osoby z ośmiu.

Zachód Polski, urzędnik sądowy, a zarazem honorowy dawca krwi. Ma grupę O RH-. Wie, że jego krew należy do najbardziej uniwersalnej grupy, dlatego w swoim życiu oddał jej już 20 litrów. Pech chciał, że po raz kolejny oddał ją w październiku 2021 roku. Nie było go w pracy dwa dni. Efekt? W tej transzy nie dostanie ani złotówki.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego