Po zabójstwie lekarza, który pełnił dyżur w krakowskim szpitalu 29 kwietnia 2025 r., pojawiły się zapowiedzi zwiększenia ochrony prawnej pracowników medycznych. Istnieje oczywiście przestrzeń do analizy, w jaki sposób lekarze, pielęgniarki czy ratownicy medyczni mogliby korzystać ze wzmożonej ochrony prawnej w razie naruszenia ich nietykalności cielesnej czy znieważenia. Notabene, rząd proceduje już ustawę, która „ma na celu zwiększenie ochrony funkcjonariuszy publicznych oraz osób, które – choć nie posiadają formalnego statusu funkcjonariusza – narażają swoje zdrowie i życie w celu ochrony porządku publicznego i ratowania innych ludzi. (…) wzmocniona ochrona będzie służyć także wszystkim osobom wykonującym działania ratownicze, takim jak ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a także obywatelom, którzy podejmują interwencję w obronie innych, czy po prostu udzielają pomocy ludziom na ulicy” (rządowy proces legislacyjny nr UD223).
Czytaj więcej
„Stan zdrowia rannego strażnika uniwersyteckiego nie zagraża jego życiu” - poinformowała w nowym...
W obu opisanych przypadkach sprawcy zabójstwa już dziś grozi dożywotnie pozbawienie wolności – najwyższa możliwa kara. Nie da się jeszcze bardziej zwiększyć ustawowego zagrożenia. Żerowanie na łzach i emocjach, by politycznie postulować powrót do kary śmierci, uzasadniając ją zabójstwem na kampusie, to nieakceptowalna narracja. Podkreślmy, że niewiele jeszcze wiemy o stanie zdrowia psychicznego sprawców zabójstwa lekarza i pracownicy uniwersytetu. Jeśliby okazało się, że byli niepoczytalni, nie mogliby być skazani za żadne przestępstwo, a więc nie mogliby podlegać nawet karze śmierci, ulubionej przez populistów.
Co robić po głośnych przypadkach zabójstw, jak te krakowskim szpitalu i na kampusie UW. Zaostrzanie kar to nie czarodziejska różdżka
Tragicznym zamachom nie zapobiegł przepis przewidujący odpowiedzialność karną za przygotowanie do zabójstwa. Regulacja obowiązuje od 1 października 2023 r. Sprawca, który pozbawił życia lekarza czynił przygotowania do zbrodni. Przysposobił narzędzie, udał się w podróż do Krakowa, odnalazł gabinet, wszedł i zadał śmiertelne ciosy. To, co robił, było rozciągniętym w czasie przygotowywaniem się do ataku. Grozi za nie do 15 lat pozbawienia wolności. Ale czy dało się wiarygodnie stwierdzić, że mężczyzna nosi się z zamiarem zabicia człowieka? Że właśnie w tym celu wyjeżdża do Krakowa? Przepis obiecujący ochronę prawną przed czynnościami przygotowawczymi będzie bezsilny, dopóki odpowiednie służby nie stwierdzą podjęcia przez konkretną osobę zabronionych prawnie aktywności.
Zabójstwo na terenie uniwersytetu także było poprzedzone przygotowywaniem się sprawcy do tego brutalnego aktu. Wyposażenie się w siekierę stanowiło namacalną wskazówkę, że student zamierza zrobić coś strasznego. Jednak nawet najszersza ochrona prawna rozciągająca się na wszystkie stadia poprzedzające dokonanie zabójstwa nie gwarantuje zapobiegnięcia zbrodni. W aktualnym stanie prawnym obu sprawców można byłoby zatrzymać i skazać zanim doszło do tragedii. Jednak nie można wymagać od ludzi, by zamienili się we wróżkę czytającą w myślach, będącą w stanie przewidzieć, co ktoś zamierza zrobić, kiedy i gdzie dojdzie do przestępstwa. Nowelizowanie przepisów też nie zmieni sytuacji jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dlatego z dużą ostrożnością należy podchodzić do mechanicznego zaostrzania sankcji. Co z tego, że kara za przygotowanie wzrośnie do 30 lat więzienia, skoro tak czy inaczej nie będzie się go dało wychwycić i zawczasu powstrzymać zamachowca.