Minister obrony Litwy: Módlmy się, by Trump dostrzegł konsekwencje zrywania USA z Europą

Za kilka lat my w regionie znajdziemy się w bardzo napiętej sytuacji. Polska i Litwa rozumieją poziom zagrożenia – mówi Dovilė Šakalienė, litewska minister obrony.

Publikacja: 09.05.2025 04:23

Minister obrony Litwy Dovilė Šakalienė

Minister obrony Litwy Dovilė Šakalienė

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Rosja może zaatakować Litwę?

Liczą się dwie rzeczy: zdolności i motywacja. Rosja bardzo szybko zwiększa swoje zdolności. Po pierwsze, reformuje siły zbrojne, mimo że nadal prowadzi pełnoskalową wojnę przeciw Ukrainie. Do końca tego roku może mieć 1,5 miliona żołnierzy. Po drugie przemysł zbrojeniowy również rozwija się, przejmując doświadczenia z frontu. Kiedy spojrzymy na skalę inwestycji militarnych w stosunku do całego budżetu, to żaden kraj w Europie nie ma czegoś takiego. W żadnym demokratycznym kraju społeczeństwo by nie zaakceptowało takich proporcji wydatków. Ale Rosjanie są przyzwyczajeni do ekspansji imperialnej i nie protestują. Są szczęśliwi, że mogą iść na front ukraiński i zabijać Ukraińców. Dlatego nie powinniśmy oczekiwać żadnych zmian w społeczeństwie.

A jak jest z motywacją do ataku?

Rosjanie grożą państwom bałtyckim i Polsce od lat. Wymyślają kłamstwa na nasz temat, tak jak wymyślali na temat Ukrainy. Że dyskryminujemy mniejszość rosyjską, że jesteśmy nazistami. Przypominam rosyjską narrację przed inwazją na Ukrainę. Dla wielu ludzi brzmiała zbyt szalenie, zbyt absurdalnie, aby traktować ją poważnie. Myślę, że wyciągnęliśmy z tego bolesną lekcję. Nie powinniśmy nie doceniać agresora. Czy zrealizują ten zamiar, to zależy od nas, od zdolności i motywacji NATO. Od wysłania bardzo jasnego komunikatu: nasza zbiorowa obrona jest gotowa i jeśli zostaniemy zaatakowani, natychmiast i skutecznie odpowiemy.

Ale może Putin nie będzie czekał, aż Europa będzie bez wątpienia gotowa do obrony. Stolica Litwy jest 30 kilometrów od granicy z Białorusią, sojusznika Kremla. Putin może uznać, że Wilno jest łatwym celem.

Rosjanie grożą państwom bałtyckim i Polsce od lat. Wymyślają kłamstwa na nasz temat. Przypominam rosyjską narrację przed inwazją na Ukrainę. Dla wielu ludzi brzmiała zbyt szalenie, zbyt absurdalnie, aby traktować ją poważnie. Myślę, że wyciągnęliśmy z tego bolesną lekcję. Nie powinniśmy nie doceniać agresora. Czy zrealizują ten zamiar, to zależy od nas, od zdolności i motywacji NATO

Chodzi nie tylko o naszą obiektywną gotowość, ale także o subiektywne postrzeganie przez Rosję, czy nasza wspólna obrona ma jakieś luki, czy są nieporozumienia między sojusznikami. I czy słabną więzi transatlantyckie. To nie geografia jest najważniejsza – czy to jest 37 km, czy 127 km – lecz to, czy Rosja uzna, że może bezkarnie wejść na terytorium NATO. Litwa ma ponad 1000 km granicy z Rosją oraz Białorusią – kraju, który jest platformą dla wojsk rosyjskich. Dłuższą granicę z Rosją ma tylko Finlandia, nowy członek NATO. Ważny jest wspólny wysiłek w regionie dla ochrony tak długich granic. Dlatego porzucamy konwencje, które utrudniałyby naszą obronę. Porzuciliśmy konwencję z Oslo o amunicji kasetowej w zeszłym roku i porzucamy konwencję ottawską o minach przeciwpiechotnych w tym roku. Chcemy wysłać strategiczną wiadomość do Rosji: że cały region, Polska, państwa bałtyckie i Finlandia, zamierza użyć wszelkich niezbędnych środków, aby chronić naszych obywateli, i że żaden brudny but rosyjskiego żołnierza nie przekroczy naszej granicy.

Czytaj więcej

Vytautas Landsbergis: Co zrobi Rosja? Podbój świata wciąż jest w głowie tego potwora

Nie jest za późno? Mam na myśli wielkie białorusko-rosyjskie manewry Zapad 2025, które odbędą się za kilka miesięcy. Podobno ma tam być ćwiczony scenariusz podboju Litwy i przebicia korytarza do obwodu kaliningradzkiego. Jak to ocenia litewskie Ministerstwo Obrony?

Rosja i Białoruś od lat ćwiczą, jak atakować NATO, w tym Litwę, Łotwę lub Polskę. W ich planach ten region jest postrzegany jako całość. Najważniejszą odpowiedzią jest zmiana koncepcji regionalnych planów obrony, odejście od wcześniejszej zasady odzyskiwania terytoriów. Od szczytu NATO w Wilnie w 2023 r. mamy nową koncepcję powstrzymywania wejścia na nasze terytorium, która jest kluczowa dla naszego regionu. Poza tym nie tylko oni mają manewry. Na Litwie i w całym regionie odbywa się bezprecedensowa liczba ćwiczeń. Na Litwie znacznie zwiększamy liczbę rezerwistów. W tym roku mamy plan wyszkolenia 3 tysięcy rezerwistów, a w przyszłym – do 6 tysięcy, ponieważ, jak pan słusznie zauważył, musimy działać szybko. Nie żyjemy już w pokojowych czasach. Dzięki Bogu jeszcze nie ma wojny, ale jest coś pośredniego. Rosja nie przejmuje się papierami ani deklaracjami, ale tym, co widzi w terenie. Mamy teraz więcej sojuszników na terytorium Litwy niż kiedykolwiek wcześniej. Mamy dwa bataliony Amerykanów i początki niemieckiej brygady.

To wystarczy, żeby stawić czoło tym setkom tysięcy żołnierzy rosyjskich, o których pani wspominała?

Kilkaset milionów Europejczyków nie powinno się obawiać 140 milionów Rosjan, jeśli będziemy działać razem. Z tego, co słyszę od moich kolegów, co najmniej 12 krajów w regionie – państwa bałtyckie, nordyckie, Polska, Niemcy, Holandia, Wielka Brytania – jest w podwyższonym stanie gotowości. Gotowość pokazują też wspólne ćwiczenia. Jeśli pojawi się sygnał, że manewry Zapad mogą się stać czymś innym niż ćwiczenia, to już ten sam sygnał wywołałyby działanie ze strony sojuszników, ze strony NATO jako całości. Nie powinniśmy nie doceniać agresora, ale także nie powinniśmy ulegać mitowi, że Rosja może zrobić wszystko i to w mgnieniu oka. Jeśli zdecyduje się przemieścić dużą liczbę wojsk, to potrzebuje na to czasu. To nie jest kwestia godzin. A taki ruch jest widoczny i monitorowany. Teraz nie może przemieścić wojsk z frontu w Ukrainie, bo toczą się tam intensywne walki. Ale jeśli front w Ukrainie zostanie zamrożony i Rosja będzie w stanie przerzucić dużą liczbę wojsk w inne rejony, to oczywiście powinniśmy zachować czujność i natychmiast przedsięwziąć dodatkowe środki.

Zamrożenie frontu w Ukrainie to realny scenariusz?

Nie sądzę, by się to stało w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Rosja idzie do przodu, dlaczego miałaby się zatrzymać? Jaki byłby pożytek dla Rosji z zamrożenia frontu, skoro powoli, centymetr kwadratowy po centymetrze kwadratowym, cały czas zjada terytorium Ukrainy? A przy okazji może kontynuować reformę swojej armii. Za kilka lat my w regionie znajdziemy się w bardzo napiętej sytuacji. Polska i Litwa rozumieją poziom zagrożenia. Inwestycje w obronę są najlepszym tego wskaźnikiem.

Jeśli dobrze zrozumiałem, dla Litwy i Polski byłoby lepiej, gdyby Rosja nie zgodziła się na zawieszenie broni i kontynuowała walkę na ukraińskim froncie?

Najlepsze rozwiązanie to regeneracja armii ukraińskiej. Każdy zabity w Ukrainie rosyjski żołnierz to żołnierz, który nie przekroczy naszej granicy. Ukraina prowadzi naszą wojnę, ma doświadczenie na polu bitwy. Wspieranie jej to sposób na opóźnienie rosyjskiej agresji gdzie indziej.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Prezydent Litwy chce być jak Jarosław Kaczyński

Jaka byłaby – zgodnie z nowymi planami obrony – reakcja stacjonujących na Litwie żołnierzy niemieckich lub z innych państw NATO w pierwszym dniu potencjalnego ataku Rosji na pani kraj?

Nie chciałabym się dzielić się szczegółami operacyjnymi.

A co może pani powiedzieć?

Nie będziemy siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż nasze ziemie zostaną zniszczone. Już w pierwszej chwili odpowiemy bardzo mocno. Jesteśmy gotowi do przeprowadzenia kontrataku. W porównaniu z Ukrainą jesteśmy bardzo mali. Większość Litwinów wciąż pamięta rosyjską okupację. Pochodzę z rodziny, która bezpośrednio ucierpiała z tego powodu. Jesteśmy zdeterminowani, mówimy: „Nie ruszajcie nas, bo jak nie, to my wam odpowiemy uderzeniem”.

To nie jest tak, że Litwa lub inny kraj NATO będzie się musiał bronić sam przez dziesięć dni, zanim nadejdzie pomoc sojuszników?

To jest stara koncepcja.

Ale o dziesięciu dniach jako czasie samoobrony wspomniał niedawno były premier Litwy Andrius Kubilius, który jest teraz komisarzem obrony Unii Europejskiej. W zeszłym roku w pani kraju były na ten temat dyskusje, wyrażano obawy.

Czasami dyskusje polityczne nie uwzględniają rzeczywistych planów wojskowych. I nie wiem, jaki był kontekst, nie będę komentowała słów mojego kolegi Andriusa Kubiliusa. Ważne, by słuchać wojskowych. Poprzednie rządy nie słuchały w wystarczającym stopniu naszego wojska, w tym w sprawie wydatków na obronę. Gdy zostałam ministrem, nasz rząd w ciągu 24 godzin zwiększył je do 4 proc. PKB. Odziedziczyliśmy po poprzednim rządzie 3,03 proc. PKB na obronę na rok 2025. To było niewystarczające. Teraz mamy 4 proc., a od przyszłego roku będziemy przeznaczać od 5 do 6 proc. Od pierwszego dnia w ministerstwie omawiałam bardzo szczegółową listę zakupów z naszymi dowódcami wojskowymi.

Dane NATO pokazują, że w 2014 r., kiedy u władzy była również pani partia, socjaldemokratyczna, Litwa przeznaczała na obronę mniej niż 1 proc. PKB. A to był rok, w którym Rosja zaanektowała Krym i zaatakowała wschodnią Ukrainę. Nie czuliście wtedy tego zagrożenia? A może myśleliście, że Ameryka was obroni?

Prawdziwym paradoksem jest to, że podczas rządów konserwatystów Litwa miała najgorsze budżety obronne. Kiedy my socjaldemokraci dochodzimy do władzy, podnosimy budżet obronny. Tak też było i w 2015 roku, od razu po rosyjskiej agresji budżet obronny poszedł w górę i w szybkim tempie rozpoczęliśmy duże programy zbrojeniowe, takie jak PzH2000 czy wozu bojowego.

Ale w 2014 r. premierem był socjaldemokrata Algirdas Butkevičius.

Tak, i to socjaldemokraci rozpoczęli szybkie zwiększanie budżetu.

To oficjalne dane NATO, mam je przy sobie.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Wojna bałtycka. Wydanie drugie poprawione

Pamiętam, że gdy konserwatyści doszli do władzy w 2009 r., to było zaledwie 0,78 proc. A potem, za rządów socjaldemokratów, w 2019 r., byliśmy jednym z pierwszych krajów NATO, który przekroczył 2 proc. PKB przeznaczanego na obronę. Tak czy owak za rządów socjaldemokratów budżet na armię jest wyższy niż za rządów konserwatystów, mimo że socjaldemokraci są bardziej zorientowani na sprawy społeczne. Ale tak, uważam, że także socjaldemokraci nie zrobili wystarczająco dużo dla obrony w przeszłości. I dlatego teraz musimy się spieszyć.

Nawet tak doświadczona przez rosyjski imperializm Litwa nie potraktowała poważnie ostrzeżenia z w 2014 r.?

W wielu krajach Europy tak było. Ale Litwa była jednym z niewielu krajów, które osiągnęły próg 2 proc. do 2019 r. Zaczęliśmy się szybko zbroić, ale nadal nie wystarczająco szybko. Teraz nadrabiamy.

Ponad dwie trzecie budżetu NATO pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. I to jest zdecydowanie niesprawiedliwe. To nie ma sensu. Europa naprawdę musi wnieść większy wkład. Zgadzam się z tym przesłaniem Amerykanów

Wspomniała pani, że wojska amerykańskie są na Litwie. Ale na jak długo? Administracja Trumpa mówi o ograniczaniu amerykańskiej obecności w Europie. Nie obejmie to pani kraju?

Amerykanie przede wszystkim mówią o nierównych obciążeniach. Obecnie ponad dwie trzecie budżetu NATO pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. I to jest zdecydowanie niesprawiedliwe. To nie ma sensu. Europa naprawdę musi wnieść większy wkład. Zgadzam się z tym przesłaniem Amerykanów. Polska i Litwa to rozumieją i naprawdę nad tym pracują. Ale szerzej ten proces w Europie się jeszcze nie rozpoczął. W wojsku jest tak, że plany realizowane teraz, utrzymają się przez kilka lat. Ale jeżeli kiedyś zaczną się rozważania o zmniejszeniu liczby żołnierzy na flance wschodniej NATO, to musimy robić wszystko, by utrzymać współpracę z Ameryką. Bo nie ma dla niej alternatywy w niektórych obszarach bezpieczeństwa. Potrzebujemy Amerykanów, związki transatlantyckie mają dla nas fundamentalne znaczenie. Ale są bardzo ważne i dla USA. Czy sądzi pan, że Chiny nie wykorzystają złamania jedności Europy i Ameryki? Jest wiele konfliktów, napięcie rośnie – Bliski Wschód, Indie, Pakistan, Bałkany, Cieśnina Tajwańska. Korea Południowa nie ma łatwego życia z Koreą Północną, która wysyła żołnierzy do walki u boku Rosji przeciw Ukrainie i zdobywa doświadczenia na polu bitwy. Jesteśmy teraz w momencie, w którym globalnie może wystąpić efekt domina. Jeśli Rosja, Chiny, Korea Północna i Iran uznają, że Stany Zjednoczone są osłabione z powodu wewnętrznych konfliktów, to nie powinniśmy dodawać do tego jeszcze starcia Europy z Ameryką. To mogłoby mieć dla nas katastrofalne skutki.

Pytanie, czy Trump widzi konsekwencje, o których pani wspomina?

Módlmy się o to.

Czytaj więcej

Jednak „faszyści” mogą współrządzić Litwą. Świt Niemna ma trzech ministrów

Rosja może zaatakować Litwę?

Liczą się dwie rzeczy: zdolności i motywacja. Rosja bardzo szybko zwiększa swoje zdolności. Po pierwsze, reformuje siły zbrojne, mimo że nadal prowadzi pełnoskalową wojnę przeciw Ukrainie. Do końca tego roku może mieć 1,5 miliona żołnierzy. Po drugie przemysł zbrojeniowy również rozwija się, przejmując doświadczenia z frontu. Kiedy spojrzymy na skalę inwestycji militarnych w stosunku do całego budżetu, to żaden kraj w Europie nie ma czegoś takiego. W żadnym demokratycznym kraju społeczeństwo by nie zaakceptowało takich proporcji wydatków. Ale Rosjanie są przyzwyczajeni do ekspansji imperialnej i nie protestują. Są szczęśliwi, że mogą iść na front ukraiński i zabijać Ukraińców. Dlatego nie powinniśmy oczekiwać żadnych zmian w społeczeństwie.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Parada w Moskwie: gasnący blask imperium
Polityka
Emmanuel Macron odpowiada na pytania „Rzeczpospolitej” po podpisaniu traktatu w Nancy. „Inny etap niż w 1939 roku”
Polityka
Chiny i Rosja zwierają szeregi. „Pekin stawia kropkę nad i”
Polityka
Niemcy budują twierdzę antyimigracyjną. Pierwsza decyzja nowego kanclerza
Polityka
Prezydent Brazylii w Moskwie legitymizuje Władimira Putina
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem