Reklama
Rozwiń

Lider opozycji w Azerbejdżanie: Zerwiemy z Rosją, ale najpierw reformy demokratyczne

Wczoraj sojusznik, dzisiaj wróg. Konflikt Rosji z Azerbejdżanem może przesądzić o przyszłości całego regionu. – Rosja tradycyjnie traktuje swoich sąsiadów nie jako niepodległe państwa, lecz jako wasalów i marionetki – komentuje dla „Rzeczpospolitej” Ali Karimli, lider Ludowego Frontu Azerbejdżanu.

Publikacja: 05.07.2025 09:21

Stolica Azerbejdżanu, Baku

Stolica Azerbejdżanu, Baku

Foto: Adobe stock

– Po II wojnie światowej Stalin miał jedną zasadę: jeżeli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam. Azerbejdżan jest przeciwko takim praktykom w polityce międzynarodowej. Trzecia opcja zawsze jest możliwa – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” w 2020 roku Hikmet Hajiyev, bliski współpracownik prezydenta Azerbejdżanu ds. współpracy międzynarodowej.

Przekonywał, że da się lawirować, mając „bratnie relacje z Turcją” i jednocześnie budując dobre stosunki z Rosją. Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku Władimir Putin był ciepło przyjmowany w Baku. Co prawda władze Azerbejdżanu deklarowały poparcie dla integralności terytorialnej Ukrainy (a nawet wysyłały tam pomoc humanitarną), ale handel z Rosją też kwitł. Niedługo przed rosyjską agresją nad Dnieprem oba kraje nawet zdążyły podpisać deklarację „o sojuszniczym współdziałaniu”.

Rosja uderza w diasporę azerską. Baku ostro odpowiada

Wszystko się zmieniło po zestrzeleniu w grudniu ubiegłego roku lecącego do Groznego azerbejdżańskiego samolotu pasażerskiego (zginęło 38 osób). Prezydent Ilham Alijew domagał się, by Rosja przyznała się do winy, przeprosiła i wypłaciła odszkodowania. Moskwa to zignorowała.

Czytaj więcej

Putin kontra Alijew i Erdogan. Waży się los Kaukazu Południowego

Czara goryczy przelała się pod koniec czerwca, gdy w trakcie nalotu służb rosyjskich na azerską diasporę w Jekaterynburgu zginęły dwie osoby. W mediach rosyjskich można było zobaczyć pobitych Azerów stojących przed sądem. Władze w Baku nie przyjęły argumentacji Rosji, że zatrzymani są podejrzani o zabójstwa sprzed dwudziestu lat.

Baku natychmiast odpowiedziało. Służby wkroczyły do filii rosyjskiej tuby propagandowej Sputnik i zatrzymały szefów redakcji oraz kilku współpracowników. Pobitych Rosjan też postawiono przed sądem i pokazano w lokalnych mediach.

Przedtem odwołano w kraju wszystkie związane z Rosją imprezy kulturalne. Zawieszono wizyty bilateralne i współpracę między parlamentami. W mediach pojawiła się nawet informacja o planach likwidacji rosyjskich szkół w Azerbejdżanie, ale władze w Baku zaprzeczyły tym doniesieniom. Rosyjski MSZ alarmuje, że wielu mieszkających w Azerbejdżanie Rosjan skarży się ambasadzie rosyjskiej na przemoc ze strony mundurowych i odradza podróże do tego kraju.

Propagandysta rosyjski Władimir Sołowjow straszy Azerbejdżan: „Chcecie wojować?”

Posypały się też groźby ze strony kremlowskich mediów. Naczelny propagandysta rządowej stacji Rossija, Władimir Sołowjow przypominał o ponad 300 km wspólnej granicy i sugerował, że Moskwa może wycofać stamtąd swoje inwestycje. Ale nie tylko. – Chcecie wojować? Jestem przekonany, że żaden zdrowo myślący człowiek i mający dobrą pamięć, mieszkający na terytorium Azerbejdżanu, nie dojdzie do takiej głupoty – mówił.

Chcecie wojować? Jestem przekonany, że żaden zdrowo myślący człowiek i mający dobrą pamięć, mieszkający na terytorium Azerbejdżanu, nie dojdzie do takiej głupoty

Władimir Sołowjow

Głos zabrał też Apti Alaudinow, dowódca czeczeńskiego batalionu Ramzana Kadyrowa „Achmat”. – Każdy, kto igra z Rosją, powinien dostać nauczkę. Nikomu nie powinniśmy pozwalać na to, by ktoś igrał z nami. Ani Ormianom, ani Azerom – straszył. Wcześniej rządowa azerbejdżańska stacja telewizyjna oskarżyła Rosję Putina m.in. o prowokowanie konfliktów na postradzieckiej przestrzeni i myślenie imperialne.

Lider opozycji w Azerbejdżanie: Rosja traktuje nas jako wasalów

W obliczu narastającego konfliktu z Rosją nawet azerbejdżańska opozycja demokratyczna, która na co dzień krytykuje autorytarną politykę Ilhama Alijewa, powtarza dzisiaj narrację władz w Baku. – Rosja tradycyjnie traktuje swoich sąsiadów, zwłaszcza byłe republiki radzieckie, nie jako niepodległe państwa i partnerów, lecz jako wasalów i marionetki całkowicie zależnych od woli Kremla – komentuje dla „Rzeczpospolitej” przebywający w Baku Ali Karimli, lider opozycyjnego Ludowego Frontu Azerbejdżanu.

Ostrzega jednak, że kraj nie zerwie z Rosją Putina, dopóki władze w Baku nie postawią na demokrację. Twierdzi że w jego ojczyźnie już prawie nie ma niezależnych mediów, a krytyczni wobec rządzących dziennikarze trafiają za kratki. Opowiada o „375 więźniach politycznych”, fałszowaniu wyborów i zakazie zgromadzeń. Przekonuje, że jego rodzina od lat jest represjonowana.

Czytaj więcej

Putin nie chce przepraszać, Azerbejdżan nie chce ustąpić

– Od dwudziestu lat władze nie wydają mi paszportu zagranicznego, pozbawiając możliwości wyjazdu za granicę. Naszej partii nie pozwalają na wynajęcie biura. A od pięciu lat znajduję się w całkowitej blokadzie informacyjnej – ograniczają mi dostęp do internetu i telefonu – opisuje sytuację w Azerbejdżanie Ali Karimli. Odpowiedzi na pytania przekazuje pisemnie poprzez współpracowników znajdujących się na terenie UE.

Putin i Alijew są sojusznikami ideologicznymi, których łączy strach przed demokratyzacją regionu. Alijew obawia się, że demokracja zapanuje na całym Kaukazie Południowym, a Putin boi się utraty swoich wpływów. Dlatego nie sądzę, by doszło do całkowitego zerwania relacji pomiędzy Baku a Moskwą. Byłoby to możliwe tylko w przypadku, gdyby Azerbejdżan na poważnie stanął na drogę integracji z Unią Europejską i rozpoczął realne reformy demokratyczne

Ali Karimli, lider opozycyjnego Ludowego Frontu Azerbejdżanu

– Putin i Alijew są sojusznikami ideologicznymi, których łączy strach przed demokratyzacją regionu. Alijew obawia się, że demokracja zapanuje na całym Kaukazie Południowym, a Putin boi się utraty swoich wpływów. Dlatego nie sądzę, by doszło do całkowitego zerwania relacji pomiędzy Baku a Moskwą. Byłoby to możliwe tylko w przypadku, gdyby Azerbejdżan na poważnie wszedł na drogę integracji z Unią Europejską i rozpoczął realne reformy demokratyczne – dodaje. Wtedy, według Karimliego, Rosja mogłaby zostać całkowicie wypchnięta z Kaukazu Południowego.

– Jej miejsce zająłby Zachód z Turcją – konkluduje lider opozycji azerbejdżańskiej.

Armenia umyka Rosji. Stawia na Turcję i Azerbejdżan

O tym, jak szybko Kreml traci swoje wpływy na Południowym Kaukazie, świadczą też wydarzenia w sąsiednim Erywaniu. Ostatnio aresztowano tam rosyjsko-ormiańskiego przedsiębiorcę Samwela Karapietiana, którego majątek szacowany jest na ponad 3 mld dol. A już w czwartek tamtejszy parlament przegłosował ustawę, która otwiera drogę do nacjonalizacji sieci energetycznych zarządzanych przez jego spółkę (z centralą w Moskwie). Firma dostarcza prąd do ponad miliona odbiorców w Armenii i jest jednym z symboli rosyjskiej obecności gospodarczej w kraju.

Czytaj więcej

Erywański politolog: Ormianie odwrócili się od Rosji. Ona nas zawiodła

Co ciekawe, pod koniec czerwca w Stambule doszło do spotkania ministrów energetyki Armenii i Turcji, podczas którego rozmawiano o „możliwościach współpracy”. Przedtem Ankarę odwiedził premier Nikol Paszynian, który po przegranej wojnie o Górski Karabach negocjuje warunki porozumienia pokojowego z Azerbejdżanem i próbuje doprowadzić do historycznego resetu w relacjach z Turcją. Zawiesił też członkostwo Armenii w prorosyjskiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Nie jest wykluczone, że przyszłość rosyjskiej wojskowej bazy w Giumri też znajdzie się pod znakiem zapytania.

Lider azerbejdżańskiej opozycji nie ma wątpliwości co do tego, że Rosja próbuje uniemożliwić zawarcie porozumienia pokojowego pomiędzy Azerbejdżanem i Armenią.

Dzisiaj przywódcy Azerbejdżanu i Armenii powinni wykorzystać okno możliwości i, nie zwlekając, podpisać porozumienie pokojowe

Ali Karimli, lider opozycyjnego Ludowego Frontu Azerbejdżanu

– To, że do dzisiaj nie zostało ono podpisane, jest wyłącznie winą Moskwy. Rosja nie tylko hamowała negocjacje, ale i tworzyła scenariusze kolejnych konfliktów zbrojnych pomiędzy Erywaniem a Baku. Przez dziesięciolecia Rosja wykorzystywała konflikty etniczne do wzmocnienia tu swojej obecności – uważa Ali Karimli. – Dzisiaj przywódcy Azerbejdżanu i Armenii powinni wykorzystać okno możliwości i, nie zwlekając, podpisać porozumienie pokojowe – dodaje.

– Po II wojnie światowej Stalin miał jedną zasadę: jeżeli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam. Azerbejdżan jest przeciwko takim praktykom w polityce międzynarodowej. Trzecia opcja zawsze jest możliwa – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” w 2020 roku Hikmet Hajiyev, bliski współpracownik prezydenta Azerbejdżanu ds. współpracy międzynarodowej.

Przekonywał, że da się lawirować, mając „bratnie relacje z Turcją” i jednocześnie budując dobre stosunki z Rosją. Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku Władimir Putin był ciepło przyjmowany w Baku. Co prawda władze Azerbejdżanu deklarowały poparcie dla integralności terytorialnej Ukrainy (a nawet wysyłały tam pomoc humanitarną), ale handel z Rosją też kwitł. Niedługo przed rosyjską agresją nad Dnieprem oba kraje nawet zdążyły podpisać deklarację „o sojuszniczym współdziałaniu”.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Elon Musk ogłasza powstanie nowej partii politycznej w USA. „Odda wam wolność”
Polityka
Pekin nie dopuści do przegranej Rosji w wojnie z Ukrainą. Szef MSZ Chin wyjaśnił, dlaczego
Polityka
Rozmowa Trump-Zełenski. Prezydent USA „sprawdzi” zawieszone dostawy broni
Polityka
Ukraiński rząd do dymisji? W tle afera korupcyjna
Polityka
Kanclerz Niemiec ma problem z granicami. Friedrichowi Merzowi wytknięto brak dialogu z sąsiadami