Prof. Strzembosz, w czasach PRL działacz antykomunistycznej opozycji, po odzyskaniu suwerenności pierwszy prezes Sądu Najwyższego, dorastał w inteligenckiej rodzinie o chlubnych tradycjach patriotycznych. Jego ojciec, członek Delegatury Rządu Londyńskiego na Kraj i uczestnik powstania warszawskiego, mawiał do swoich dzieci: „Możecie zginąć, ale nie możecie być byle jacy”.
Trojaczki Strzemboszów zastosowały się do tej rady. Teresa organizowała pomoc dla Polaków uciekających ze Wschodu, a po wojnie założyła kilka domów dla samotnych matek. Tomasz był wybitnym historykiem, znawcą II wojny światowej i powstania warszawskiego, współzałożycielem Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.
Adam wybrał karierę prawnika. Jeszcze w latach 60. – jak wspomina jego przyjaciel Wiesław Chrzanowski – organizował debaty w gronie intelektualistów, a w 1980 roku należał do ważnych działaczy „Solidarności”, był zresztą jednym z nielicznych w resorcie sprawiedliwości. Był też delegatem na słynny zjazd związku w Hali Oliwii w 1981 roku.
W stanie wojennym został odwołany ze stanowiska sędziego Sądu Wojewódzkiego, a następnie z posady docenta w Instytucie Badania Prawa Sądowego. Nie zerwał jednak kontaktów z nielegalną wówczas „Solidarnością”.
Na publiczną scenę powrócił jako uczestnik obrad Okrągłego Stołu – przedstawiciel opozycji przy podstoliku zajmującym się reformą prawa, a następnie wiceminister sprawiedliwości w rządzie Mazowieckiego. Najlepiej jednak zapamiętany został jako pierwszy prezes Sądu Najwyższego w latach 1990 – 1998. Choć uważany był za antykomunistę, bronił środowiska sędziowskiego przed dekomunizacją, licząc na to, że z czasem oczyści się samo.