Jarosław Gowin uważa, że system karania osób wykonujących wolne zawody prawnicze za przewinienia związane z niewłaściwym świadczeniem usług, nie funkcjonuje dobrze. Panuje opinia, że jest dziurawy, nieskuteczny, ślamazarny. Adwokatów, notariuszy, radców prawnych przybywa tysiącami i naruszeń dyscyplinarnych będzie coraz więcej. To właśnie skłania kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości do szukania nowych rozwiązań.
Więcej państwa
Rozważa się koncepcję przekazania orzecznictwa w sprawach dyscyplinarnych od korporacyjnych organów koleżeńskich, w których adwokat osądza adwokata, do państwowych. Nic nie jest jeszcze przesądzone, nawet to, czy sprawy przekazywano by w całości, czy tylko częściowo – tak, by odwołania od orzeczeń sądu korporacyjnego rozstrzygał sąd powszechny, okręgowy bądź apelacyjny. Dziś Sąd Najwyższy rozpatruje kasacje w tych sprawach.
Te pomysły nie są nowe, zawsze były kwestionowane przez korporacje adwokacką i radcowską, które uznają postępowania dyscyplinarne za atrybut konstytucyjnie gwarantowanej samorządności zawodowej. Autorzy eksperckiej koncepcji tzw. nowej adwokatury w 2010 r. proponowali np., aby w pierwszej instancji orzekał sąd dyscyplinarny, ale odwołania od jego wyroku rozpatrywał sąd apelacyjny w składzie dwóch sędziów zawodowych oraz adwokat.
Niech karze ten, kto ustala zasady
Także dziś ministerstwu trudno będzie uzyskać aprobatę dla swoich propozycji. Prezes Krajowej Rady Radców Prawnych Maciej Bobrowicz jasno deklaruje, że oddanie orzecznictwa dyscyplinarnego w całości w ręce sądów państwowych byłoby nie do przyjęcia przez samorząd.
– Etyka zawodów prawniczych jest kształtowana m.in. poprzez orzeczenia sądów dyscyplinarnych. Powstałaby więc kuriozalna i zupełnie niezrozumiała sytuacja, w której te zasady etyczne tworzyliby urzędnicy – argumentuje prezes.