Jarosław Gowin uważa, że gdyby nie miał prawa żądać akt, nie mógłby sprawować skutecznego nadzoru nad sądami ani też – jako minister sprawiedliwości – przedstawić parlamentowi wyczerpujących informacji o sprawach Marcina P.
– Sprzeniewierzyłbym się swoim konstytucyjnym obowiązkom, gdybym nie podjął się tych działań, gdybym biernie przyglądał się uchybieniom wymiaru sprawiedliwości. Wszystkie moje dalsze działania będą jednoznacznie nastawione na wyjaśnienie uchybień wymiaru sprawiedliwości w sprawie Amber Gold – zapewniał minister dziennikarzy.
Podstawą do żądania przekazania akt, zdaniem ministra Gowina, jest regulamin urzędowania sądów powszechnych. Problem w tym, że 28 marca 2011 r. zmieniła się ustawa o ustroju sądów powszechnych, która zdaniem wielu prawników jest sprzeczna z przywoływanym przez ministra sprawiedliwości regulaminem wydanym w drodze rozporządzenia.
Spór o podstawę
– To niemożliwe, żeby rozporządzenie jest traktowane było ważniejsze i stawiane ponad ustawą – twierdzą przeciwnicy Gowina. Część z nich uważa, że w ogóle regulamin, na który powołuje się minister, jest sprzeczny ze znowelizowaną ustawą.
On sam przekonuje, że regulamin był od 2007 r. zmieniany kilka razy, ostatnio w 2012 r. W ten sposób dostosowano go do znowelizowanej ustawy o ustroju sądów powszechnych. To opinia ministra.