Reklama

Krzysztof Adam Kowalczyk: Adam Glapiński smaga rząd Donalda Tuska

Choć już PiS nadmuchał balon wydatków publicznych, a Koalicja 15 października tylko dzielnie kontynuuje to destabilizujące finanse publiczne dzieło, szef NBP obudził się dopiero teraz.

Publikacja: 04.09.2025 19:23

Prezes NBP Adam Glapiński

Prezes NBP Adam Glapiński

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Prof. Adam Glapiński, prezes NBP, wykorzystał czwartkową konferencję prasową jako okazję do ataku na rząd za, jego zdaniem, „najszybsze w historii narastanie długu publicznego”. W tym określeniu jest dużo przesady, ale rządowi koalicji 15 października słusznie dostało się za brak odwagi i chęci do konsolidacji fiskalnej. Z tego powodu deficyt sektora finansów publicznych ma wystrzelić z ok. 6,6 proc. PKB w ubiegłym roku do 6,9 proc. PKB w tym, a w przyszłym sięgnąć 6,5 proc. PKB.

Adam Glapiński „zapomniał” jednak wspomnieć, że uzdrawianie finansów publicznych, którego się domaga, musiałoby polegać na bolesnym dla obywateli podniesieniu podatków, ale także równie bolesnym ograniczeniu wydatków, w tych najbardziej ciążących budżetowi, jak 800+, 13. czy 14. emerytura. Innej drogi po prostu nie ma, bo na tzw. wyrastanie z długu (kiedy rośnie on wolniej od nominalnej PKB), nie ma dużej szansy, gdy inflacja spada.

Jakoś nie usłyszałem też ostrzeżeń, że złożony już do Sejmu przez prezydenta Karola Nawrockiego projekt obniżki podatku dochodowego dla części rodzin zmniejszy dochody państwa, bijąc w finanse publiczne. Podobnie jak obiecywane przez prezydenta podniesienie kwoty wolnej od podatku PIT.

Czytaj więcej

Rada Polityki Pieniężnej znów obniżyła stopy procentowe. Bez niespodzianki

Obecnemu rządowi jednak rzeczywiście należy się krytyka – za brak odwagi w rozwiązywaniu problemów budżetowych. Koalicja 15 października jest w tej sprawie sparaliżowana – jakby rywale z PiS mieli spojrzenie bazyliszka. Kolejne polskie wybory, najpierw prezydenckie, a potem w 2027 r. parlamentarne, układają się w cykl topiący finanse państwa w bagnie partyjnej propagandy wyborczej.

Reklama
Reklama

Przyznając rację Adamowi Glapińskiemu w sprawie zbyt luźnej polityki fiskalnej, wytknę mu jednak, że gdy rządził PiS i ścigał się z PO na obietnice podwyższenia 500+ do 800+, to jakoś prezes NBP nie ostrzegał, że skończy się to niebezpiecznym podtopieniem budżetu i zaszkodzi walce z inflacją. Wręcz przeciwnie, gdy w kraju trwała kampania wyborcza, a politycy prześcigali się, kto jeszcze bardziej obniży podatki i podniesie wydatki państwa, w przedwyborczych miesiącach 2023 r. prezes Glapiński wraz z pochodzącą z PiS-owskiego wyboru większością w RPP dwa razy obniżał stopy procentowe NBP, wyprzedzając spadek inflacji.

We wrześniu 2023 r. RPP ścięła je z 6,75 proc. do 6 proc. (inflacja wtedy wynosiła 8,2 proc.), a w październiku tuż przed wyborami do 5,75 proc. (przy inflacji 6,6 proc.). Po przegranych przez PiS wyborach gołębia dotąd Rada gwałtownie „zjastrzębiała”. W sumie słusznie, bo luźną politykę fiskalną trzeba równoważyć ściślejszą pieniężną (choć koniunkturalizm polityczny fachowcom nie przystoi).

Na czwartkowej konferencji prezes NBP uderzył w ekonomistów, którzy za poprzedniej władzy go krytykowali za zbyt łagodną politykę pieniężną, przedłużającą okres nadmiernej inflacji, a teraz – jego zdaniem – milczą, mimo że w tym roku deficyt sektora finansów publicznych zmierza ku 7 proc. PKB. Delikatnie mówiąc, prezes albo świadomie mija się z prawdą, albo tkwi w niewiedzy. Tak jak za PiS ekonomiści krytykowali zarówno politykę monetarną, jak i niepokojący stan finansów publicznych, tak ci sami ludzie krytykują obecny rząd za unikanie rozwiązania problemów budżetowych. Poniżej więc krótka lista lektur dla pana prezesa:

Czytaj więcej

Sławomir Dudek, IFP: Projekt budżetu na 2026 r. ryzykowny. „Taniec na linie”

Czytaj więcej

Janusz Jankowiak: Finansom państwa i budżetowi szkodzi populizm fiskalny

Prof. Adam Glapiński, prezes NBP, wykorzystał czwartkową konferencję prasową jako okazję do ataku na rząd za, jego zdaniem, „najszybsze w historii narastanie długu publicznego”. W tym określeniu jest dużo przesady, ale rządowi koalicji 15 października słusznie dostało się za brak odwagi i chęci do konsolidacji fiskalnej. Z tego powodu deficyt sektora finansów publicznych ma wystrzelić z ok. 6,6 proc. PKB w ubiegłym roku do 6,9 proc. PKB w tym, a w przyszłym sięgnąć 6,5 proc. PKB.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Polska czy urzędnicza racja stanu?
Opinie Ekonomiczne
Janusz Jankowiak o szkodliwych skutkach... cięcia stóp
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Nowa polityka klimatyczna
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Cuda ze złotym
Opinie Ekonomiczne
Iwona Trusewicz: Putin „kupił" Indie za 13 miliardów dolarów
Reklama
Reklama