SN SD zabrał już kolejny raz głos w sprawie sędzi sądu rejonowego, która w ciągu trzech lat przebywała na zwolnieniu lekarskim aż 761 dni.
Jej sprawą, na wniosek zastępcy rzecznika dyscyplinarnego, zajął się Sąd Apelacyjny – Sąd Dyscyplinarny w Łodzi. Rzecznik postawił zarzut popełnienia przewinienia służbowego polegającego na oczywistej i rażącej obrazie przepisów prawa i uchybieniu godności urzędu.
SA SD sprawę jednak umorzył. Stwierdził, że z przedstawionych dokumentów, m.in. opinii lekarskich, nie wynika, by sędzia niewłaściwie korzystała ze zwolnień L4. Ten wyrok uchylił SN SD. W uzasadnieniu przywoływał informację, że sędzia podczas L4 nie utrzymywała kontaktów z sądem, ale była widywana w innych miejscach z nim niezwiązanych. SA SD po wyroku SN SD uznał winę sędzi, ale postępowanie umorzył z powodu przedawnienia. W uzasadnieniu przyznał, że to zachowanie dezorganizowało pracę sądu. W dodatku lekarz orzecznik ZUS stwierdził, że kobieta może wrócić do pracy.
Sprawa ponownie trafiła do SN SD. Ten, choć stwierdził, że wina sędzi jest bezsporna, bo nierzetelnie korzystała ze zwolnień, tak jak SA SD ukarać jej nie mógł. Ustawa o ustroju sądów powszechnych wyraźnie stanowi bowiem, że w razie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przed upływem trzech lat przedawnienie dyscyplinarne następuje z upływem pięciu lat od chwili czynu. Kiedy jednak przed upływem trzech lat sprawa nie została zakończona, sąd dyscyplinarny umarza postępowanie co do kary. I tak było w tym przypadku.
Z każdym rokiem zmienia się katalog spraw, za które sędziowie stają przed sądem dyscyplinarnym. Z danych Krajowej Rady Sądownictwa wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat (od 2009 r. do 31 maja 2014 r.) sądy dyscyplinarne pierwszej instancji wydały wyroki w 488 sprawach. Najsurowszą karę – wydalenie z zawodu – usłyszało 15 sędziów. Na inne miejsce służbowe przeniesiono 28, ośmiu usunięto z zajmowanych funkcji, 68 dostało naganę, a 104 upomnienie.