Miejmy nadzieję, że nie jest to tylko jedna przypadkowa jaskółka w tej niszczącej sądy, a zwłaszcza obywateli, ośmioletniej wojnie.
Nie ma wątpliwości, że reformy sądownictwa Prawo i Sprawiedliwość umieściło na swym politycznym sztandarze, i niewielu przyzna, że po latach jego rządów jest pod tym względem lepiej. Pewne jest natomiast, że Polacy więcej oczekiwali. Byłoby jednak ślepotą nie widzieć, że w sądowym rozgardiaszu nie uczestniczy znaczna część sędziów.
Sądownictwo wymagało od początku III RP reformy, ale poza pewnymi jego wycinkami była ona nieskuteczna, a za rządów PiS i tego samego cały czas ministra sprawiedliwości rozdziera je jawny opór sędziów ze starego nadania, stowarzyszonych m.in. w Iustitii. Znajdujący wyraz nie tylko w ich orzecznictwie lub jego odmowie, ale też w zorganizowanej działalności ich zawodowych stowarzyszeń, przybierającej nierzadko mocno polityczny wyraz.
Czytaj więcej
Młodzi sędziowie założą gogle VR i zmierzą z sytuacjami, które mogą się wydarzyć w rzeczywistości.
A przecież na początku tych stowarzyszeń tak nie było. Pamiętam, jak przed kilkunastoma laty chodziłem na konferencje organizowane przez Iustitię, jak np. ten sam sędzia Bartłomiej Przymusiński omawiał i oceniał projekty zmian w sądach cywilnych czy gospodarczych i miały one jakieś przełożenie na uchwalane zmiany legislacyjne. Później pojawiało się regularne kwestionowanie sędziów awansowanych w okresie rządów PiS, często kolegów z tych samych aplikacji i rozpraw, wydających wcześniej te same wyroki. Pojawiły się one także w najnowszej uchwale Iustitii, ale tego problemu konstytucyjnego, unijnego, politycznego i środowiskowego sędziów żadne stowarzyszenie sędziowskie nie rozwiąże. Może jednak przyczynić się do usprawnienia pracy sądów.