Kolizje między prawem unijnym a konstytucją powinny być usuwane „w szczerym dialogu" – powiedział na zakończenie uzasadnienia czwartkowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego sędzia TK Bartłomiej Sochański. Myślę, że wielu powinno te słowa przemyśleć, w szczególności sędziowie.

Wiem, że wielu prawników i może większość sędziów uważa, że ten wyrok nie ma większego znaczenia. Są w błędzie. Wyrok ten przejdzie do historii Polski i Unii nie tylko jako istotny punkt w przepychankach obecnej władzy z Unią, ale także jako swego rodzaju rokosz części starych, osiadłych w posadach sędziów przeciw nowym, wybieranym bez ich udziału. W tym rokoszu obywatele zostali odsunięty na dalszy plan, także w sądach, gdyż niekończące się zastrzeżenia do nowych sędziów mogą być dla niezadowolonych z wyroku pretekstem do jego kwestionowania. A przecież tym nowym sędziom nie sposób postawić merytorycznych zarzutów, jeśli często ze starymi sędziami przez lata orzekali, przechodząc nieraz dłuższą sędziowską czy prawniczą drogę.

Czytaj więcej

Życie po Trybunale. Prawnicy wróżą chaos w sądach, ale nie tracą nadziei

Aż nadto widać, że zwłaszcza tzw. działacze sędziowscy, używający nieraz języka agresywniejszego niż politycy, bronią możliwości wybierania, a właściwie dokooptowywania nowych sędziów. Wiem, że zapis konstytucyjny o Krajowej Radzie Sądownictwa jest nieprecyzyjny, ale jest to konstytucja demokratycznego państwa i ma być rozumiana w duchu demokracji. To naród i jego przedstawiciele, a więc parlament i prezydenta wyrażają jego wolę, a te konstytucyjne zastrzeżenia (niepotwierdzone zresztą przez TK) nie uzasadniają burzenia systemu sądowniczego prawniczymi zagrywkami, które nawet adwokatom nie przystają. A nic innego, tylko preteksty stały na szeregiem pytań prejudycjalnych do TSUE (czy opóźnianiem rozpatrzenia pytań frankowych). Za angażowaniem, a być może i nabieraniem TSUE i Brukseli, które są daleko i mogą nie znać dokładnie kondycji polskiego sądownictwa.

Strona rządowa i prezydent popełnili szereg błędów w tej reformie. Z niektórych zresztą się wycofali, ale nie zapominajmy o obywatelach, którym państwo, prawo i sędziowie mają służyć. Czas zacząć szczery dialog, by nie popełnić kolejnych błędów.