Z pieniędzy Funduszu Pracy w ubiegłym roku przeznaczono prawie 5,8 mld zł na pomoc dla osób bezrobotnych (na zasiłki i na aktywną pomoc). Nie umożliwiło to jednak obniżenia bezrobocia (w lutym ubiegłego roku 13,4 proc., obecnie 13,5 proc.). Co więcej, także w województwach stopa bezrobocia jest prawie identyczna jak rok temu (różnice sięgają 0,1 – 0,3 pkt proc. w górę lub w dół).
Ekonomiści przyznają, że polityka rządu oraz przepisy konserwują bezrobocie. – To się nazywa petryfikacja. W regionach, gdzie jest relatywnie dobrze, nie zmienia się na gorsze. Ale tam, gdzie mamy poważne problemy na lokalnych rynkach pracy, nie umiemy ich zmniejszyć – uważa prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Jej zdaniem potrzeba więcej pieniędzy na aktywne formy pomocy bezrobotnym. – Rządowym priorytetem jest ograniczanie deficytu budżetowego. Dlatego zdecydował się na zamrożenie części pieniędzy z FP. Ale to niesie negatywne konsekwencje dla rynku pracy – podkreśla.
Jerzy Bartnicki, szef powiatowego urzędu pracy w Kwidzynie (woj. pomorskie), uważa, że pieniądze publiczne i wsparcie firm potrzebne jest szczególnie tam, gdzie nie ma rozwiniętego biznesu: – Mamy zbyt mało ofert pracy. Gdy mamy pieniądze na aktywne działania, to możemy je współkreować z bezrobotnymi – mówi. I dodaje, że z przeprowadzonych w regionie badań wynika, że po trzech latach istniała ponad połowa firm założonych przez bezrobotnych, a pierwsze zaczynały zatrudniać pracowników.
Ale jest też tak, o czym mówi Regina Chrzanowska, dyrektor PUP w Krośnie, że wiele osób literalnie traktuje przepisy: – Często jest tak, że firma utrzymuje stanowisko pracy tak długo, ile jest zobowiązana, by nie zwracać pieniędzy, jakie od nas dostała. Dyrektor zwraca też uwagę, że niekiedy przepisy, choćby uchwalone z najlepszymi intencjami, zwiększają bezrobocie. – Samozatrudnieni, gdy zawieszą działalność gospodarczą, mają od niedawna takie same prawa jak inne osoby, które straciły pracę. Albo prawo do zasiłku, albo opłacaną składkę zdrowotną. Od kiedy wprowadzono te zasady, ludzie zaczęli z nich korzystać, choć w poprzednich latach ich biznes też działał sezonowo – mówi Chrzanowska.