– Mamy już plan działania, który pomoże wykluczyć oszukańcze agencje zatrudnienia. Wprowadzimy go za kilka miesięcy – podkreślał na spotkaniu z polskimi dziennikarzami Marnix Norder, wiceburmistrz Hagi, który pod koniec zeszłego roku wsławił się ostrzeżeniem przed "polskim tsunami", czyli zalewem polskich migrantów zarobkowych w Holandii.
Teraz Norder argumentuje, że dopiero tak radykalne określenie, które wywołało burzę w mediach, sprawiło, że problemem migrantów z Europy Środkowo -Wschodniej, zwłaszcza tych lądujących jako bezdomni na ulicy, poważnie zainteresowali się politycy. I to na tyle, że minister pracy Henk Kamp przesłał do holenderskiego parlamentu projekt działań mających uporządkować ten obszar.
Według szacunków holenderskich władz na ponad 200 tys. migrantów z Europy Środkowo -Wschodniej 150 tys. to Polacy. Część z nich trafiła do nieuczciwych agencji zatrudnienia działających często w szarej strefie. – Nikt ich nie kontroluje, więc nie odprowadzają podatków, a pracownikom zaniżają godzinowe stawki, nie płacą za nadgodziny ani nie wypłacają dodatków urlopowych – podkreśla Jurrien Koops, wicedyrektor ABU, największego i najstarszego zrzeszenia agencji pracy tymczasowej w Holandii. Od swych ponad 400 członków wymaga ona przestrzegania nie tylko przepisów podatkowych i prawa pracy. Muszą też mieć weryfikowany co roku branżowy certyfikat (NEN -4400), który potwierdza m.in., że jego posiadacz nie zatrudnia nielegalnych pracowników, a dodatkowo muszą przestrzegać ustalonego przez ABU kodeksu dobrych praktyk oraz standardu jakości zakwaterowania. – Tylko 10 – 15 proc. migrantów zarobkowych mieszka w warunkach spełniających nasze minimum 10 mkw. na osobę – podkreśla Koops.
Jak ocenia ABU, aż 5 tys. spośród ok. 12 tys. agencji pracy tymczasowej w Holandii to oszukańcze firmy nigdzie niezarejestrowane i często wysyłające Polaków do pracy na czarno. – Taka nieuczciwa konkurencja psuje rynek, oferując pracodawcom niższe stawki. Na szczęście coraz więcej pracodawców bierze też pod uwagę wiarygodność agencji – mówi Frank van Gool, szef i właściciel Otto Workforce, jednego z największych graczy na rynku pracy tymczasowej, który zatrudnia w Holandii 4 tys. Polaków.
Teraz, najpóźniej od początku 2012 r., holenderski rynek pracy tymczasowej wart 11 mld euro ma być bardziej uporządkowany. Władze chcą wprowadzić obowiązek rejestracji agencji, co potem ułatwi ich kontrolę.