W I kw. dochody relanie wzrosły o 1,3 proc.

Dzięki niskiej inflacji nasze dochody w końcu zaczęły realnie rosnąć. Ale na razie nie przekłada się to na wyższe wydatki konsumpcyjne

Publikacja: 09.04.2013 00:46

Dochody Polaków w I kwartale tego roku realnie wzrosły o 1,3 proc. wobec znacznego spadku o 1 proc. w III kw. 2012 r. i rachitycznego wzrostu o 0,3 proc. w IV kw. – wyliczyli eksperci z PKO BP.

To przede wszystkim efekt niskiej w ostatnich miesiącach inflacji. Choć nie ma jeszcze danych za I kw. tego roku, ekonomiści szacują, że wyniosła ona nieco ponad 1 proc. A to oznacza, że chociaż nominalne wynagrodzenia rosną słabo, to jednak zauważalnie szybciej niż ceny. To odwrócenie tendencji z ubiegłego roku, gdy inflacja „pożerała" praktycznie wszystkie podwyżki. – W sumie w I kw. płace w sektorze przedsiębiorstw mogły wzrosnąć realnie o ok. 0,8–0,9 proc. (wobec spadku o 0,9 i 1 proc. w II i III kw. ub.r. i braku zmiany w IV kw.) – szacuje Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE.

Lepsza jest sytuacja osób, które otrzymują waloryzowane świadczenia społeczne. – Relatywnie silny w I kw. był nominalny wzrost emerytur i rent – o ok. 5 proc. W zbiciu z niską inflacją realny wzrost wyniósł 4,1 proc. w stosunku do I kw. 2012 r. – analizuje Karolina Sędzimir z PKO BP.

– Będzie to najwyższy wzrost od kilku lat. W całym 2012 r. było to 1,3 proc., w 2011 – 0,3 proc., a w 2010 r. 3,6 proc. – dodaje Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Bank.

PKO BP podkreśla, że stymulująco na wzrost dochodów wpływa również kumulacja wypłat dopłat bezpośrednich dla rolników. – Według zapowiedzi w I kw. tego roku miało zostać wypłacone ponad 70 proc. dopłat bezpośrednich za 2012 r., tj. ok. 10–11 mld zł z blisko 14 mld zł zaplanowanych w tej „rundzie" – wyjaśnia Sędzimir.

Ekonomiści PKO BP podkreślają, że powoli wchodzimy więc w taką fazę cyklu spowolnienia gospodarczego, gdy niska inflacja (przy niskiej skłonności do podwyżek w firmach) zaczyna działać jako czynnik stabilizujący wzrost gospodarczy – skutkuje wzrostem realnego dochodu i pobudzeniem konsumpcji.

Na poważny wzrost konsumpcji, nie mówiąc o boomie wydatków, trzeba jednak jeszcze poczekać. – Choć teoretycznie sytuacja dochodowa Polaków się polepszyła, nie ruszyliśmy jeszcze na zakupy – uważa Piotr Soroczyński. Świadczyć mogą o tym choćby dane o sprzedaży detalicznej (w dwóch pierwszych miesiącach wzrosła ona zaledwie o 0,1 proc.). – I chociaż w marcu już na pewno było więcej, ze względu na przygotowania do świąt Wielkanocy, to I kw. wciąż nie należał do dobrych. Po długim okresie spadku siły nabywczej naszych wynagrodzeń potrzebujemy kilka miesięcy na złapanie dystansu, nabranie przekonania, że przyszłość jest w miarę stabilna – podkreśla Soroczyński. Na razie przeszkadzać w tym może np. niepewna sytuacja na rynku pracy i obawy o utratę pracy.

– Konsumpcja w I kw. lekko odbije po spadku w IV kw., ale nie sądzę, by było to tempo zbliżone do tempa wzrostu dochodów do dyspozycji – uważa Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. – Myślę, że raczej możliwy jest scenariusz podobny do 2009 r., kiedy to wzrost realnych dochodów do dyspozycji wyniósł ok. 3 proc., a konsumpcja prywatna – ok. 2 proc. – wylicza Reluga. I dodaje, że teraz Polacy dodatkowo będą w pierwszej kolejności chcieli odbudowywać nadwątlone w ostatnich miesiącach oszczędności.

W I kw. wzrost PKB zawdzięczaliśmy wciąż raczej wzrostowi eksportu netto. – Szacujemy, że spożycie indywidualne (konsumpcja – red.) w I kw. spadło o 0,3 proc. w porównaniu z I kw. 2012 r., a inwestycje o 7 proc. – analizuje Bujak. – W sumie popyt krajowy zmniejszył się o 1,3 proc., co będzie najgorszym wynikiem w obecnym spowolnieniu. Wzrost PKB o ok. 0,8 proc. generował tylko eksport netto – szacuje Bujak.

Na handel zagraniczny stawia też Piotr Soroczyński. – Choć eksport nie rósł tak dynamicznie, a import nie spadał tak mocno, to wciąż eksport netto dodał nam do dynamiki PKB ok. 1,3 pkt proc. Przy spadku konsumpcji o 1,2–2 proc., wzrost gospodarczy był niewiele wyższy niż 0,3 proc. – dodaje.

Dopiero w kolejnych miesiącach wyższe realne dochody mogą się przełożyć na wzrost konsumpcji. Jak wylicza PKO BP, w całym 2013 r. może on wynieść ok. 1 proc. i stanie się drugim motorem napędzającym PKB. W sumie ekonomiście szacują wzrost PKB w całym 2013 r. na 1,3–1,5 proc.

Matteo Napolitano, dyrektor działu finansów publicznych w Fitch Ratings

Polska wśród krajów regionu może liczyć na najszybsze ożywienie gospodarcze. Prognozujemy, że w przyszłym roku wzrost przyspieszy do 2,8 proc. z 1,6 proc. w tym roku. Przyczyni się do tego m.in. fakt, że proces konsolidacji fiskalnej został już w dużej mierze zrealizowany i w 2013 roku nie będzie potrzeby istotnego dodatkowego zaciskania pasa. Perspektywy wzrostu krajów regionu po 2013 roku wydają się lepsze, o ile nastąpi odbicie w strefie euro, inwestycje wzrosną, a kraje zaangażują się w poważniejsze reformy strukturalne. Zmiany potrzebne są m.in. w służbie zdrowia, na rynku pracy i w systemach emerytalnych. Barierą dla podwyżki ratingu wciąż jest niski poziom PKB per capita wobec średniej unijnej.

Rosną problemy budżetu

Ministerstwo Finansów, przygotowując ustawę budżetową na 2013 r., założyło, że inflacja w 2013 r. wyniesie 2,7 proc. W pierwszych miesiącach wzrost cen okazał się niższy (1,7 proc. w styczniu i 1,3 proc. w lutym), co pogłębiło problemy z realizacją dochodów kasy państwa. Po dwóch miesiącach były o ok. 8 proc. niższe niż rok wcześniej, czyli o ok. 3,4 mld zł. – Budżetowi nie sprzyja obecna struktura wzrostu gospodarczego – mówi Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Banku. Głównym źródłem budżetowych dochodów są podatki nałożone na konsumpcję, czyli akcyza i VAT. Im Polacy mniej wydają i inwestują, tym mniej państwo może ściągnąć pieniędzy. – Efektem jest wzrost PKB napędzany eksportem netto, ale z ujemnym popytem krajowym, który jest mniej korzystny dla budżetu niż np. zerowy wzrost, ale z ujemnym wkładem eksportu netto – analizuje Bujak. Resort finansów zakładał, że popyt krajowy wzrośnie w tym roku o 1,7 proc. Zdaniem ekonomistów maksymalny wzrost wyniesie 0,1–0,2 proc. Ubiegły rok zakończył się wynikiem 0,1 proc. na plusie, a 2011 r. – 3,6 proc. na plusie. Stąd większość obserwatorów uważa, że w budżecie państwa nadal będą występować poważne braki. W sumie luka dochodowa szacowana jest na ok. 15–20 mld zł w 2013 r. W efekcie deficyt budżetu notuje bardzo wysokie poziomy. Po lutym wynosił już ok. 61 proc. rocznego planu, po marcu – ok. 69 proc. Resort finansów podkreśla jednak, że to naturalna sytuacja. Jak wynika z wczoraj przedstawionego harmonogramu, po kwietniu dziura w  budżecie sięgnąć ma 84,5 proc. planu (30 mld zł), po czym powinna powoli obniżać się do 59,6 proc. (21,8 mld zł) po sierpniu.

Dochody Polaków w I kwartale tego roku realnie wzrosły o 1,3 proc. wobec znacznego spadku o 1 proc. w III kw. 2012 r. i rachitycznego wzrostu o 0,3 proc. w IV kw. – wyliczyli eksperci z PKO BP.

To przede wszystkim efekt niskiej w ostatnich miesiącach inflacji. Choć nie ma jeszcze danych za I kw. tego roku, ekonomiści szacują, że wyniosła ona nieco ponad 1 proc. A to oznacza, że chociaż nominalne wynagrodzenia rosną słabo, to jednak zauważalnie szybciej niż ceny. To odwrócenie tendencji z ubiegłego roku, gdy inflacja „pożerała" praktycznie wszystkie podwyżki. – W sumie w I kw. płace w sektorze przedsiębiorstw mogły wzrosnąć realnie o ok. 0,8–0,9 proc. (wobec spadku o 0,9 i 1 proc. w II i III kw. ub.r. i braku zmiany w IV kw.) – szacuje Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE.

Pozostało 88% artykułu
Rynek pracy
Kogo szukają pracodawcy? Rośnie liczba wolnych miejsc pracy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rynek pracy
Coraz więcej niepracujących przypada na pracujących. W tych regionach jest najgorzej
Rynek pracy
Coraz więcej pracujących cudzoziemców. Najwięcej jest ich na Mazowszu
Rynek pracy
Listopadowe dane z rynku pracy w USA nieco lepsze od prognoz
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rynek pracy
Czy strategia migracyjna zatrzyma boom w budownictwie