– Zupełnie nie rozumiem argumentów rolników, którzy przyjechali do Warszawy. Ich postulaty nie mają uzasadnienia, a do tego zmieniają się w trakcie trwania protestu, co nadaje mu charakter polityczny – tłumaczy prof. Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ).
Jego zdaniem rolnicy nie mają powodów, by narzekać. – Co prawda ich dochody w 2014 r. spadły o 5,6 proc., ale w tym czasie dochody rolników litewskich skurczyły się o ponad 19 proc., a fińskich o blisko 23 proc. Jednak w żadnym z krajów UE nie doszło do takiej eskalacji niezadowolenia – podkreśla szef IERiGŻ.
Zarobki w górę
W 2014 r. zarobki na wsi zmniejszyły się w 20 krajach Unii. Od wstąpienia Polski do UE zarobki w tej branży w naszym kraju jednak skoczyły. – Choć polski rolnik wciąż generuje mniej pieniędzy niż w tzw. starej UE, to jego dochody rosły w tym okresie dwukrotnie szybciej niż na Zachodzie – wylicza prof. Kowalski.
Dla większości osób pracujących w tym sektorze biznes nie jest może bardzo opłacalny. Jak tłumaczą eksperci, kilkaset tysięcy gospodarstw, spośród 1,4 mln faktycznie uprawiających czy hodujących, jest w stanie dobrze prosperować.
– Nasze rolnictwo jest w dobrej kondycji. Polska wiedzie prym, m.in. w drobiarstwie, ogrodnictwie, mleczarstwie. Ok. 300 tys. gospodarstw to przedsiębiorstwa, które zaliczają się do ścisłej czołówki w Europie, a nawet na świecie. – mówi Bartosz Urbaniak, dyrektor zarządzający ds. agrobiznesu i MSP w Banku BGŻ. – Szacujemy, że około 200 tys. gospodarstw jest w stanie po sezonie pracy odłożyć co najmniej 16 tys. euro i aktywnie się rozwijać – przekonuje.