„Aneksja”, „anszlus”, „kolejny rozbiór Polski”, „pułapka” – takie hasła wielu polityków witały akcesję Polski do Unii Europejskiej. A kampania antyeuropejska, mimo poparcia dla Unii zdecydowanej większości społeczeństwa, była bardzo silna. Polska wieś miała zostać zniszczona, a przemysł już do reszty (po Balcerowiczu, rzecz jasna) zaorany. Banki, fabryki, ziemia miały przejść w ręce obcych, złoty zniknąć, a Polska stracić niepodległość i stać się rynkiem zbytu. Polacy mieli jeść chemiczną żywność, odpadki z Zachodu i pracować co najwyżej w zarządzanych przez Niemców montowniach. Rolnicy, którzy jakimś cudem przetrwali rywalizację z francuskimi farmerami i ich pestycydami, obciążeni byliby obowiązkiem zakładania swoim, wychudzonym krowom pampersów, musieliby rejestrować każdy krzak i drzewo, a domy przemalować na pastelowe kolory.
Politycy zgodnie straszą Mercosurem
I co? Zamiast tego Polska jest podziwianym przez wielu przykładem gospodarczego sukcesu, z silnym przemysłem i ekspansją międzynarodową. PKB i poziom życia wzrosły kilkukrotnie, a rolnicy, którzy mieli zobaczyć dopłaty „jak świnia niebo”, mają się nadzwyczaj dobrze. Wystarczy pojechać na wieś. Daliśmy jakoś radę. A czy ktoś wśród rozpowszechniających tamte brednie, złożył samokrytykę? A gdzie tam.
Czytaj więcej:
Teraz politycy, którzy nie interesują się dobrem polskiej gospodarki, a tylko słupkami popularności, straszą nas Mercosurem. Mamy deja vu. Tania, kiepskiej jakości żywność z Argentyny, Brazylii, Paragwaju czy Urugwaju ma zalać Polskę, zwłaszcza wołowina, drób i cukier. Może tym razem nie jest już aż tak groteskowo (choć też gdzieniegdzie mówi się o "zdradzie"), ale kierunek propagandy jest podobny. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ostrzega, że polskie rolnictwo może „wejść w stadium upadku”. A Konfederacja? „Wcześniej pozwolili na zalanie nas produktami rolno-spożywczymi z Ukrainy, teraz może dojść do tego samego w przypadku państw z Mercosuru, ale na jeszcze większą skalę. To fatalne wieści dla polskich gospodarstw rolnych, a także dla konsumentów” – czytamy na społecznościowych profilach Konfederacji. W tym chórze śpiewa też rząd, bo przecież PSL tematu odpuścić nie może.
Polacy zakładnikami jednej grupy zawodowej
Co ciekawe, przeciwnicy umowy z Mercosurem boją się zalewu towarów z Ameryki Południowej, a już z Chin – nie. Tymczasem to z Chinami mamy rekordowy deficyt w handlu, a wiele firm musiało zamknąć działalność. I co? Cisza. Może dlatego, że Chiny nie wysyłają tu produktów rolnych, a rolnicy to najsilniejsza grupa lobbingowa i znaczący elektorat, o który bezwzględnie zabiegają politycy.