Obecnie Donald Tusk ma miażdżącą przewagę nad kontrkandydatami na fotel prezydenta. Mało kto jednak zauważa, że gdyby doszło do II tury wyborów, to Tusk tylko nieznacznie wygrałby z politycznym emigrantem Kazimierzem Marcinkiewiczem.
Jeszcze miesiąc przed październikowymi wyborami parlamentarnymi szef PO był postrzegany jako polityk „po przejściach”, o niezbyt dużej charyzmie, gracz pierwszej ligi, ale nie ulubieniec tłumów. Był doceniany, ale trudno było wskazać jego konkretną zasługę, jakąś porywającą myśl. Ze względu na tę słabość lidera Platformy niektórzy ludzie odwracali się od jego partii i gotowi byli wesprzeć LiD.
Potem jednak były debaty telewizyjne z Jarosławem Kaczyńskim i Aleksandrem Kwaśniewskim. Donald Tusk wykorzystał okazję i wygrał wybory. Pytanie zasadnicze brzmi: czy debaty były chwilową zwyżką formy, czy może dopiero wtedy, w pełnej krasie, w bezpośredniej walce, mógł ujawnić się talent Tuska? Od razu nasuwają się także kolejne pytania: czy ta przyjaźń wyborców, chwilowa namiętność, przekształci się w trwałą miłość do Tuska? I czy mu się uda być dobrym premierem, czy czeka go prezydentura?
Donald Tusk jest bardzo ambitnym graczem, ale – moim zdaniem – pozbawionym cech wielkiego przywódcy. Nie podążą za nim tłumy, ale ludzie chętnie go wysłuchają, zidentyfikują się, gdyż siłą Tuska jest jego zwyczajność, swojskość. Ten liberał jest przywódcą ludowym, ale z nutką większych aspiracji. Pochodzi z ubogiej rodziny, lubi grać w piłkę, jeździć samochodem, pożartować sobie, pogadać zarówno z nastoletnimi kibicami, jak i starszymi ludźmi. A jednocześnie kojarzy się z sukcesem, byciem przedsiębiorczym, lepszymi garniturami. Jest wcieleniem awansu z podwórka na salony.
Z biednego podwórka Tusk wyrwał się prawdopodobnie dzięki swojej ambicji i marzycielstwu. O tej ostatniej cesze świadczą wypowiedzi, w których jest dużo o cudach, marzeniach, wierze. Być może ta nierzeczywistość, oderwanie, była źródłem poprzednich niepowodzeń Tuska. Natomiast kiedy zaprezentował się jako facet, który dobrze wie, jak pokierować państwem, wygrał debatę telewizyjną z Kaczyńskim. Nie wiadomo, czy to była długotrwała zmiana, gdyż w czasie powyborczej nocy 21 października Tusk przemówił Tuskiem – czyli górnolotnie. Exposé pokaże, czy usłyszymy słowa, słowa, czy też zapowiedź czynów.